Nie tak dawno temu do jednego z olsztyńskich rusznikarzy zawitał klient. Był to ponoć myśliwy doświadczony, z niemałym stażem. Panie szanowny, luneta mi szwankuje – zagaił. Obraz się pogorszył, stwierdź Pan sam – do wyrzucenia będzie czy może coś da się zaradzić. Wyjął z futerału sztucer z niezłą optyką. Popatrz Pan – jak tu trafiać, skoro ledwo widać.
Na okular nasadzona była długa guma – ocznik czy jak kto woli świńskie ucho. Kiedyś ten „patent” był dość powszechnie stosowany, obecnie wierności dochowują mu tylko nieliczni.
Rusznikarz złożył się z broni, popatrzył przez celownik optyczny. Rzeczywiście obraz był jakby zamglony. Próbował ustawić ostrość – nie to nie dało. Szybkim ruchem zdjął ocznik – guma potrafi przecież zawężać obraz i spojrzał raz jeszcze. Teraz widać było idealnie. Sprawdził lunetę, wszystko było w porządku. Zajrzał w nieszczęsne „świńskie ucho” – i co zobaczył? Otóż wewnątrz owej gumowej osłony zamieszkał pająk. I było mu tam na tyle dobrze, że postanowił się rozmnożyć. Do wewnętrznej ścianki gumowej osłony przytwierdzony był więc spory kokon z jajami, a cała przestrzeń wypełniona delikatną pajęczyną. Nieszczęsny łowca był z tym sprzętem na kilku polowaniach, niestety nie uwieńczonych sukcesem. Widział przez lunetę coraz gorzej, zdecydował się więc pójść do pomoc do rusznikarza. I taką pomoc otrzymał – tyle że ów w ramach gratyfikacji niezwykły ocznik zatrzymał dla siebie, na pamiątkę.
Cóż, ciężko nawet komentować taką sytuację.
Gumowa osłona może się przydać przy blikach od księżyca, jeśli mamy go z tyłu. Czasem pomaga szybko się złożyć. Jak jest wystarczająco sztywna zabezpieczy łuk brwiowy przed urazem. Generalnie jednak bardziej przeszkadza niż pomaga. Jak ktoś nie może się z nią rozstać winien ją nosić w wewnętrznej kieszeni i nakładać tylko w razie potrzeby.
Wiele widziałem gumowych osłon na lunetę – z reguły były siedliskiem brudu i wszelkich zanieczyszczeń. Zdarzyło się nawet, iż łowca podczas zbiorówki nie oddał strzału do wykładanego dzika, bo zapomniał… wyjąć waty ze środka.
Inny kupił ocznik z cienkiej gumy, za parę złotych, na bazarze. Rosyjski czy białoruski, trudno powiedzieć. Snajperski, od lunety PSO ze słynnego Dragunowa ! Niestety był za wąski na okular jego dużej, nocnej lunety. Nasadził go więc na siłę, z wielkim trudem. Guma jest elastyczna, dała radę. Niestety tuż za okularem osłona zwęziła się do normalnych rozmiarów. Łowca widział więc tylko środkowy fragment obrazu. I pudłował strasznie, nie wiedząc dlaczego. Kiedy wreszcie poszedł po rozum do głowy, wyrzucił ten wynalazek do śmieci. Innym też to radzę.
Marek Czerwiński