Nie tak dawno temu do jednego z olsztyńskich rusznikarzy zawitał klient. Był to ponoć myśliwy doświadczony, z niemałym stażem. Panie szanowny, luneta mi szwankuje – zagaił. Obraz się pogorszył, stwierdź Pan sam – do wyrzucenia będzie czy może coś da się zaradzić. Wyjął z futerału sztucer z niezłą optyką. Popatrz Pan – jak tu trafiać, skoro ledwo widać.
Na okular nasadzona była długa guma – ocznik czy jak kto woli świńskie ucho. Kiedyś ten „patent” był dość powszechnie stosowany, obecnie wierności dochowują mu tylko nieliczni.