Wraz z postępem techniki komplikuje się obsługa celowników optycznych. Pierwsze celowniki nie miały żadnych regulacji ostrości obrazu, siatki czy położenia krzyża. Japoński celownik optyczny do karabinu Arisaka, używany nawet do 1945 roku nie posiadał żadnych bębnów regulacyjnych. Snajper przystrzeliwał optykę po prostu w punkt na 300 metrów, regulując zgrubnie jej położenie na montażu, natomiast na bliższych dystansach znał przewyższenia. Przy strzelaniu na dalsze odległości wykorzystywał punkty umieszczone na pionowym grocie, poniżej ostrza. Następnym krokiem był pojedynczy, górny bęben regulacyjny w odległości (czyli płaszczyźnie pionowej), znany starszym myśliwym m.in. z celowników Zeissa z byłego DDR. Regulacja w płaszczyźnie poziomej (kierunku) odbywała się na montażu. Nie było to oczywiście wygodne. Celowniki te w późniejszym czasie miały często dwa górne bębny, przy czym jeden służył do regulacji ostrości.
Współcześnie mamy do czynienia w lunetach z dwoma bębnami, umieszczonymi najczęściej pod kątem 90 stopni od siebie. Pozwalają one na regulację położenia ŚPT (średniego punktu trafienia) w obu płaszczyznach. W lunetach myśliwskich są one zawsze przykryte kołpakami, w policyjnych czy wojskowych (zwanych także taktycznymi) raczej rzadko. Celowniki sportowe jak i paramilitarne mogą mieć odsłonięte skale podziałek. Na bębnie powinna znajdować się informacja o wielkości zmiany położenia ŚPT przy przesunięciu skali o jedną podziałkę – klik, np. ½ cala na 100 yardów (12,7 mm na 91 metrów). Drugą informacją jest strzałka z kierunkiem podnoszenia ŚPT (Up, down – góra, dół). Bębny celowników taktycznych czy sportowych są najczęściej wysokie, dla ułatwienia regulacji. Optyka myśliwska nie wymaga wprowadzenia wysokich bębnów – bowiem po pierwsze zwiększa to rozmiary i masę lunety, po drugie w celach łowieckich przystrzeliwania broni dokonuje się raczej na jeden dystans i stosunkowo rzadko. Jeżeli jednak ktoś chce mieć wysokie bębny regulacyjne, to w chwili obecnej do części lunet myśliwskich można je dokupić.
Część myśliwych używa celowników taktycznych, które mają górny bębenek odległościowy wyskalowany w setkach metrów lub jardów. Po przystrzelaniu broni z taką optyką (celowniki PSO, POSP etc.) na 100 metrów, zwalniamy wkręty ryglujące i utrzymując nakładkę czołową w bezruchu ustawiamy podziałkę odległości na cyfrze 1. Następnie dokręcamy oba wkręty. Relatywnie, taki celownik będzie posiadał bęben kierunkowy z podziałkami wyskalowanymi w tysięcznych. Postępujemy z nim podobnie przy przystrzelaniu broni, natomiast zamiast cyfry „1” ustawiamy „0”. Następnie pozostaje oddanie paru strzałów na 200 metrów by zorientować się czy zniżenie trajektorii lotu pocisków odpowiada cyfrze „2” czy też innej. Jeżeli nie odpowiada (bo taka optyka przewidziana jest najczęściej do konkretnego kalibru i pocisku) nie trzeba się absolutnie przejmować lecz tylko zapamiętać jaka nastawa odległościowa na tym dystansie jest najwłaściwsza. Musimy też zapamiętać wielkość poprawki bocznej.
Celowniki varmintowskie, przeznaczone do dalekich strzelań mają często tylko górny bęben odległościowy skalowany na zewnątrz w setkach yardów, natomiast boczny jak w zwykłych lunetach myśliwskich. Specyfiką takiej optyki jest komplet wymiennych skal bębna górnego, przeznaczonych do różnych pocisków w kilku kalibrach. Często celownik tego typu ma jeszcze bęben neutralny; na wypadek gdyby myśliwy miał broń w kalibrze nietypowym.
Kolejny bęben, jaki pojawia się na lunetach kryje często mechanizm włączania podświetlenia znaku celowniczego. Wewnątrz, pod pokrywą jest miejsce na baterię. Regulacja podświetlenia centrum krzyża powinna być wielostopniowa, co najczęściej zaznaczone jest cyframi (np. 1 – 11). Przy płynnej zmianie natężenia spotyka się czasem inne oznaczenia, np. trójkąt prostokątny, wskazujący kierunek jego zwiększania. Położenie bębna może być różne, najczęściej nad okularem lub naprzeciwko bębna poprawek bocznych.
Optyka o dużych powiększeniach dysponuje jeszcze mechanizmem regulacji paralaksy. W nieco starszych celownikach sportowych czy taktycznych odbywa się to na obiektywie (jedna skala np. 50, 100, 200, 300 metrów lub dwie, w yardach i metrach). Im bardziej precyzyjna jest skala regulacji, tym lepiej. Jeżeli regulacja następuje np. od 10 metrów i kończy się np. na 100 metrach takiej optyki w żadnym razie nie należy kupować – chyba że przeznaczymy ją do strzelań z broni pneumatycznej, w konkurencjach Field Target.
Niestety, znaczna część tańszych celowników sportowych posiada zupełnie niesprawny mechanizm regulacji paralaksy. Pół biedy, jeżeli oszukuje on strzelca podając nieprawidłowe nastawy – z tym nie ma problemu, wystarczy przekręcić obiektyw aż do uzyskania największej ostrości widzenia celu. Znacznie gorszym zjawiskiem przy regulacji jest zmiana położenia ŚPT. Taka optyka jest nic nie warta, choć znałem gorzej uposażonych finansowo strzelców, którzy używali jej świadomie, celując tylko z paru powiększeń i rezygnując przy tym z regulacji paralaksy na tych dystansach, przy których celownik „fałszował”. Jest to jednak wyraźne ograniczenie i każdą tańszą optykę typu tarczowego należy starannie sprawdzić przed zakupem.
Obecnie większość silnych celowników optycznych nowej generacji posiada bęben regulacji paralaksy umieszczony bardzo wygodnie, naprzeciwko bębna poprawek bocznych. Ułatwia to kontrolę nad sytuacją, bowiem po pierwsze łatwiej jest sięgnąć ręką do bliskiego bębna niż do obiektywu, po drugie zaś umieszczony tam mechanizm paralaksy utrudnia zabezpieczenie soczewek przed zabrudzeniem.
Część optyki może mieć mechanizm podświetlenia znaku celowniczego sprzężony w jednym bębnie z regulacją paralaksy (np. NightForce). Zdarzają się również sytuacje, gdy przycisk włączania podświetlenia zlokalizowany jest bardzo nietypowo (np. białoruska czy rosyjska optyka paramilitarna).
Coraz częściej do celownika dołączane są blendy przeciwodblaskowe, wykonane w formie nakręcanych nasadek na obiektyw. Są one wskazane zwłaszcza przy strzelaniach w warunkach silnego nasłonecznienia – pod słońce, ze słońcem z boku czy w dzień na śniegu. Tańsza optyka ze Wschodu kompletowana jest często blendą przeciwodblaskową wykonaną z miękkiej gumy – należy ją natychmiast wyrzucić, bowiem tylko brudzi obiektyw.
Celowniki myśliwskie czy snajperskie zaopatrzone są często w ocznik gumowy, zabezpieczający oko przed urazem mechanicznym. Plusem takiego rozwiązania jest także szybsze chwytanie celu i zmniejszenie niekorzystnych „blików” od księżyca, przy założeniu, iż mamy go z tyłu, za sobą. Minusem jest brudzenie szkieł okularu. Aktualnie snajperzy zrezygnowali zupełnie z gumowego ocznika, cześć myśliwych natomiast nadal go preferuje. Przy stosowaniu broni w silnych kalibrach jest to zrozumiałe.
Parę celowników taktycznych i myśliwskich zza wschodniej granicy, ma bardzo nietypowy mechanizm regulowania powiększenia. Otóż znajduje się on z prawej strony celownika i ma kształt koła o średnicy 4 – 5 cm. Przy okazji chciałem wyraźnie ostrzec przed nabywaniem w sklepach czy na bazarach właśnie takich skomplikowanych celowników wojskowych (typu PO 3 – 9 x 42 Minuta lub 4 – 12 x 42 Minuta. Te białoruskie lunety, będące znacznie gorszą kopią amerykańskich, taktycznych Redfieldów 3 – 9 x 42 kuszą atrakcyjną ceną i podświetlanymi siatkami w kształcie wskazówek zegara (stąd potoczna nazwa minuta). Jest to optyka zupełnie nieprzydatna myśliwym, z prostego powodu – wraz ze zmianą powiększenia nieuchronnie następuje obniżenie niecentralnego znaku celowniczego, dostosowane do opadu snajperskiego pocisku kal. 7,62 x 54R. Strzelec do 300 metrów może wykorzystać tylko powiększenie 3 x. Relatywnie na 500 metrów strzela z powiększenia 5 x, etc. Taką optykę można przystrzelać tylko do jednego powiększenia (np. 6 x) i zablokować mechanizm, tylko po co osadzać na broni hybrydę o masie aż 1,25 kg ? Jednocześnie warto zauważyć, iż ten celownik, jako nie jedyny zresztą posiada mechanizmy wytłumiające czy ograniczające wpływ odrzutu na elementy optyczne lunety. Jest on niejako wyhamowywany drogą rozkładania niekorzystnych sił. Służy do tego celu system prostych, mechanicznych kompensatorów.
Marek Czerwiński