Broń czy amunicja, jak zresztą każdy wytwór człowieka mogą zawieść. Warto poznać przyczyny niektórych problemów, choćby po to, by każdą błahostką nie obciążać rusznikarza. Nierzadko okazuje się, iż rozwiązanie problemu jest łatwe, co więcej jest w naszym bliskim zasięgu.
Wiele zacięć czy drobnych uszkodzeń następuje z winy strzelca. Niektóre niesprawności mogą oczywiście wzbudzić uśmiech politowania bardziej doświadczonych myśliwych, ale ponieważ wciąż się zdarzają, więc pisania o tym nigdy za wiele.
Jeżeli w broni po naciśnięciu spustu strzał nie nastąpił warto zerknąć w pierwszej kolejności na stan bezpiecznika. Może zapomnieliśmy broń odbezpieczyć? Nie ma się co śmiać, bardzo wielu o tym zapomina, zwłaszcza w ferworze polowań zbiorowych, gdy buzuje adrenalina. Do tego stopnia, iż ciągną potem spust z wielką siłą, łamiąc język spustowy. Drugą prozaiczną przyczyną jest brak naboi w komorze (komorach) czyli zapomnieliśmy jej załadować. Nie ma kulek, nie ma strzelania.
Zacznijmy od repetiera.
Istotna kwestia – niewypał. Załadowaliśmy nabój, ciągniemy za spust, iglica zostaje zwolniona, a strzału nie ma. Niewypał jest zjawiskiem niebezpiecznym, nie otwieramy więc zamka od razu. Spokojnie czekamy, nawet kilkanaście sekund. Czasem może nastąpić strzał opóźniony, oczekiwanie jest więc ze wszechmiar uzasadnione. Jeżeli strzał jednak nie nastąpił, otwieramy zamek (broń) i wyjmujemy nabój. Niewypału należy się pozbyć.
Rodzi się pytanie, co zrobić gdy niewypał w repetierze zdarzy się nam np. podczas dochodzenia groźnego postrzałka? Czekać kilkanaście sekund? Oczywiście, że nie. Podejmujemy ryzyko i przeładowujemy broń natychmiast. Warto nawet minimalnie zmniejszyć ryzyko uszkodzeń oczu i innych części twarzy przekręcając broń podczas ekstrakcji nieco w prawo. Osłaniamy się bronią, przy czym zamkiem, w fazie wyrzutu łuski /drugi takt w klasycznej konstrukcji/ pracujemy mniej energicznie.Często winna jest amunicja. Spłonka może być osadzona za głęboko lub nie mieć w ogóle masy zapłonowej. Naboje elaborowane samodzielnie, w nieodpowiednich warunkach mogą nie odpalić np. z winy zawilgoconego prochu czy zanieczyszczonej spłonki. Źle lub zbyt długo przechowywane naboje fabryczne mogą sprawiać niemiłe niespodzianki, warto więc w pierwszej kolejności spróbować oddać parę strzałów innymi nabojami, najlepiej nowymi, pochodzącymi od bardziej renomowanych producentów. Jeżeli i te naboje nie odpalają, dokonujemy oglądu ich spłonek i łusek. Patrzymy na spłonkę, sprawdzając czy iglica ją nakłuła, jeżeli tak, to czy prawidłowo. Ślad po uderzeniu grota iglicy powinien być wyraźny. Jeżeli takiego śladu nie ma lub jest zbyt słaby może to oznaczać złamaną iglicę, za słabą sprężynę iglicy lub zanieczyszczony mechanizm uderzeniowy. Czasem da się uściślić przyczynę metodą „na słuch”. Zamykamy zamek sztucera (oczywiście bez naboju w komorze!) i oddajemy strzał na sucho. Po jednej czy drugiej próbie powinniśmy wyczuć zwolniony ruch lub głuchy dźwięk mechanizmu. Oznaczają one albo zanieczyszczenie mechanizmów, albo osłabienie sprężyny iglicy.
Objawy chorobowe tyczące wszystkich przyczyn mogą być podobne, trzeba więc w dalszej kolejności rozebrać zamek. Dość często zdarza się, iż brud i smar kumulują się wewnątrz niego, przeszkadzając w sprawnej pracy iglicy. W tym przypadku pomoże proste, dokładne oczyszczenie zamka, z udziałem nafty, benzyny lub innych środków rozpuszczających smar czy nagar.
Niektóre zamki mogą sprawiać trudność, zwłaszcza młodym myśliwym. Jeżeli nie wiemy, jak taki zamek rozłożyć spytajmy się bardziej doświadczonego kolegi, najlepiej takiego, który ma ten sam model broni. Tak więc jedną (czasem dwie) z trzech przyczyn niewypału, zachodzących z winy sztucera możemy usunąć sami, pozostałe wymagają pomocy rusznikarza. Zdarza się awaria samego przyspiesznika, ale wtedy broń winna strzelać sprawnie bez jego naciągnięcia.
Gdy zamek, odsuwany do tyłu nie wyciąga łuski przyczyn może być kilka. W pierwszej kolejności warto sprawdzić, czy komora nabojowa nie jest silnie zanieczyszczona. Jeżeli tak, czasem wystarczy ją dokładnie wyczyścić by wszystko wróciło do normy. Może niestety okazać się, iż jest skorodowana. Bywa (zwłaszcza we wszelkiego rodzju „składakach”), iż komora nabojowa jest źle wykonana. Zamek wtedy zamyka się i otwiera z wielkim trudem.
Należy zwrócić również uwagę na drobny szczegół – obecność zabrudzeń w szczelinie pod pazurem wyciągu. Także one mogą mocno przeszkadzać, a przecież dadzą się bardzo łatwo usunąć.
Warto także obejrzeć łuskę – może jest rozdęta po strzale? Jeżeli tak, w pierwszej kolejności zmieńmy amunicję, korzystając z nabojów lepszej jakości. Przy własnej elaboracji przyczyną może być nadmiernie ciśnienie /zbyt duża naważka prochu/. W przypadku uszkodzenia pazura wyciągu czy wżerów w komorze nabojowej musimy skorzystać z pomocy rusznikarza. I kolejna sytuacja – łuska jest wyciągana z komory nabojowej, ale nie odrzucana. Może zamek jest odciągany w tył za słabo? Zamkiem trzeba pracować energicznie, tak by zawsze cofnął się w skrajne, tylne położenie. Może zabrudzona jest szczelina, w której umieszczona jest płytka wyrzutnika? Trzeba ją starannie przeczyścić. Jak nic to nie da, szukamy dalej. Często sprężyna wyrzutnika jest mocno osłabiona lub zderzak płytki zużyty. Obie te przyczyny usunie tylko fachowiec.
Jednemu z naszych filmowych bohaterów „zamek wylatał”. Co jest przyczyną sytuacji, gdy zamek, po odciągnięciu do tyłu wypada z komory zamkowej? Zużyte mogą być powierzchnia oporowa rygla zamka lub zaczep zamkowy. Może sprężyna zaczepu została osłabiona lub, co gorzej złamana? Niezależnie od przyczyny problemu, sami – bez rusznikarza. tego nie naprawimy.
Jeżeli ktoś dysponuje sztucerem z magazynkiem typu stałego i uchylnym wieczkiem, może spotkać się z sytuacją, iż podczas ładowania nabojów wieko będzie otwierać się samo. Najpierw sprawdzamy czy śruba utrzymująca zatrzask nie jest obluzowana. Jeżeli jest, silnie ją dokręcamy. Przy okazji czyścimy mechanizm zatrzaskowy /o ile był zabrudzony/ potem lekko go smarujemy. Korzystamy z pomocy zakładu rusznikarskiego wtedy, gdy zużyta jest płytka ryglowa wieczka lub sprężyna zatrzasku została osłabiona lub złamana. W niektórych modelach repetierów zaczep pokrywy magazynka znajduje się wewnątrz kabłąka spustowego. W momencie strzału, gdy sprężyna zaczepu jest zbyt słaba może nastąpić samoczynne otwieranie pokrywy magazynka.
Co zrobić, gdy mamy wrażenie, iż nabój zbyt ciasno wchodzi do komory nabojowej? Trzeba po pierwsze sprawdzić czy sama komora nabojowa nie jest zabrudzona. W tym przypadku dokładnie ją czyścimy. Jeżeli to nie pomogło, warto obejrzeć amunicję. Może łuska jest pogięta albo w ferworze łowów użyliśmy naboju nie tego kalibru?
Kolejny przypadek – dosyłany zamkiem nabój nie wchodzi do komory nabojowej. Tutaj zachowujemy dużą ostrożność, bowiem w komorze może znajdować się nabój (lub tylko łuska). Trzeba każdorazowo sprawdzać stan załadowania i rozładowania broni.
Czasem, podczas ładowania nabojów do magazynka stałego te wypadają do wnętrza komory zamkowej. Sami sobie raczej nie pomożemy, bowiem przyczyną jest złe funkcjonowanie sprężyny podajnika (złamana czy osłabiona) lub płytki podajnika (zużyta lub wymieniona na niewłaściwą). Znacznie rzadziej zużyte są boczne ścianki grzbietu komory. Wszystkie przypadłości wyleczy tylko rusznikarz.
Bywa, iż zamek nie poda naboju z podajnika, bo ten pracuje niewłaściwie. Osobiście (gdy tylko czas i sytuacja na to pozwalają) obserwuje kątem oka proces dosyłania naboju do komory. W ten sposób mam pewność, iż nabój znajduje się w komorze.
Chciałbym zwrócić uwagę na szkodliwy zwyczaj długotrwałego trzymania magazynka w stanie załadowanym. Niektórzy robią tak przez lata. Prowadzi to do osłabienia jego sprężyny. Magazyn powinien być ładowany w polu, podczas łowów i po ich zakończeniu natychmiast rozładowany. Cześć myśliwych stosuje niepełne załadowanie, myśląc, iż jak w magazynku wymiennym jest jeden nabój mniej, to sprężyna wcale nie jest obciążana. Jest, tyle, że w mniejszym stopniu. Jeżeli sprężyna – z tej lub innej przyczyny jest osłabiona, podawanie nabojów będzie przebiegać nieprawidłowo. Pomóc może lekkie rozciąganie i ściąganie sprężyny, ale jest to tylko rozwiązanie czasowe, na dłużej nie pomoże. Trzeba ją jak najszybciej wymienić.
Myśliwi często zamykają zamek w repetierach, ładując nabój bezpośrednio do komory nabojowej, a nie na podajnik magazynka. To duży błąd. Powoduje to blokowanie pazura z zamkiem, łamanie (wykruszenie) pazura i następnie duże problemy z otwarciem zamka. Kwestia dotyczny np. Mausera 98, ZKK 600 czy Zastavy.
W broni łamanej może zdarzyć się sytuacja, iż nabój wchodzi do komory nabojowej, ale broni nie można zamknąć. Przyczyn może być wiele, ot prozaicznych – coś dostało się pod główkę wyciągu, na opory luf lub poduszkę baskili. Wystarczy usunąć ten przedmiot, ewentualnie dobrze wyczyścić broń. Innym powodem może być wystający z baskili grot iglicy; wtedy broń oddajemy w ręce rusznikarza. Czasem przedni hak lufy został zdeformowany, tutaj także sami nic nie poradzimy. Bywa, zwłaszcza przy nieuważnej elaboracji, iż spłonka naboju wystaje ponad powierzchnię łuski. Także kryza łuski może być za gruba. Takiej amunicji trzeba się pozbyć i stosować tylko naboje odpowiedniej jakości.
Gdy w broni łamanej nabój nie wchodzi do komory, oznacza to najczęściej, iż w komorze jest nadal łuska lub cały nabój. Czasem bywa, iż próbujemy wprowadzić do komory nabój niewłaściwego kalibru. Gdy nabój (lub sama łuska) zakleszcza się w komorze, możemy próbować usunąć go (bardzo ostroźnie !) za pomocą wyciora. Nabój trzeba potem dokładnie obejrzeć. Bardzo wskazane jest wyrobienie nawyku sprawdzania drożności przewodu lufy przed każdym załadowaniem.
Nabojów ciasno wchodzących do komór broni śrutowej nie należy zamykać na siłę i wystrzeliwać. Dlaczego? Ano dlatego, iż powoduje to częste blokowanie eżektorów, a przy łamaniu broni może dojść do uszkodzenia wyciągu łusek. Mamy więc zagwarantowaną wizytę u rusznikarza i kosztowną naprawę. Zapobiec temu zjawisku można w prosty sposób – przekalibrować amunicję przed polowaniem; dotyczy to częściej nabojów starego typu (łuska tekturowa), ale zdarza się i przy nowych.
Jeśli podczas otwierania luf /zdarza się w broni kulowo – śrutowej/ kryza łuski przecisnęła się za główkę wyciągu powodem może być za luźno osadzony wyciąg lub zużyta główka. Co wtedy robimy? Odłączamy czółenko i lufy, odkręcamy wkręt (zabezpieczający sam wyciąg przed wypadnięciem), wyjmujemy wyciąg oraz nabój bądź łuskę.
Gdy zdarzają się częste niewypały, bywa, iż przyczyną jest smar, stwardniały na mrozie. Trzeba wymoczyć baskilę w nafcie lub benzynie, zmienić smar na właściwy, ale to możemy zrobić raczej po powrocie z łowów. Czasem, „na szybko” pomaga włożenie baskili pod ubranie, by ogrzać ją ciepłotą własnego ciała. Smar „ odpuści” i dokończymy polowanie.
Ślad po uderzeniu grota iglicy musi być wyraźny. Często iglice są wypalone przez gazy prochowe na skutek przebić łuski, co powoduje liczne niewypały. Pomaga wymiana iglic na nowe lub poprawienie kształtu grota. Iglice muszą wysuwać się z czołowej opory baskili na ok. 1,8 – 2,0 mm i uderzać w spłonki z odpowiednią siłą. Siła uderzenia iglicy jest właściwa, jeżeli grot uderzający w pustą łuskę po naboju śrutowym podrzuci ją na wysokość minimum 1,5 metra. Sprawdzamy to naciągając wstępnie kurki, po czym odłączamy lufy od baskili. Tę ostatnią trzymamy pionowo, następnie kładąc łuski w odpowiednich miejscach zwalniamy spusty. Iglica nie może być zbyt ostra /spiczasta/ ani też kompletnie stępiona. Przebicie spłonki przez iglicę jest bardzo niebezpieczne zwłaszcza w broni łamanej /obojętnie – śrutowej, kombinowanej czy kulowej/. Współczesny repetier dysponuje zazwyczaj sprawnym układem odprowadzania gazów, poprzez boczne, prostopadłe otwory w ścianie komory zamkowej i zamka. Przebijające się gazy pójdą w bok, w sporej odległości od oczu i głowy myśliwego. W starych systemach ryzyko jest większe. Niestety, w broni łamanej może dojść do poważnego uszkodzenia broni (np. zniszczenia baskili i kolby) oraz zranienia strzelca.
Jeśli grot igliczny zaczepia o wyciąg łusek jest to objawem złamania sprężyny powrotnej iglicy. Oczywiście broń trzeba oddać do zakładu, ale uwaga – z tą niesprawnością da się dokończyć łowy. Podczas otwierania i zamykania luf trzeba broń kierować do góry i postukiwać dłonią po baskili. Iglica cofnie się do gniazda bez pomocy sprężyny.
Jeżeli przy otwieraniu luf kurki nie stanęły na zaczepach (lub stanęły na wychwytach zabezpieczających) broń powierzamy specjaliście. To samo czynimy, gdy sprężyna bojowa uległa uszkodzeniu.
Iglice nie mogą „rysować” spłonek przy zamykaniu broni. Może to bowiem prowadzić do sytuacji, iż nabój odpali przy nie zamkniętej i zaryglowanej broni. Efektów lepiej nie opisywać. W broni kombinowanej (dryling, kniejówka) dochodzi czasem do „rysowania” dolnej, tylnej części lufy przez wystającą iglicę. Gdy takie ślady zauważymy, trzeba udać się z bronią do dobrego rusznikarza.
W broni samopowtarzalnej zdarza się, iż zamek po strzale nie cofa się do tyłu. Przyczyna tkwi najczęściej w zanieczyszczonych elementach układu gazowego (otwór, przewód gazowy, tłok lub cylinder). Przypominam, iż broń samopowtarzalna wymaga większej dbałości od powtarzalnej, tak więc prócz lufy regularnie czyścić należy i układ gazowy. Inaczej nasz sztucer typu semi – auto stanie się repetierem /czasem na zawsze/, z zamkiem dwutaktowym. W warunkach łowów taka awaria zmniejszy nam tylko szybkostrzelność, ale polowanie dokończymy, bo sztucer czy strzelbę samopowtarzalną „przeheblujemy” ręcznie.
Czasem zdarza się, iż sztucer samopowtarzalny nie wyrzuca prawidłowo łuski, ustawiając ją w pozycji przekoszonej (lub robiąc tzw. „fajkę”). Powodem może być amunicja słabej jakości; warto więc sprawdzić, czy podobne problemy wystapią przy nabojach lepszej klasy. W sztucerach półautomatycznych trzeba często sprawdzać czystość powierzchni rygli zaporowych zamka.
Przy przeładowaniu broni samopowtarzalnej rękojeść zamka odciągamy do tyłu i puszczamy swobodnie. Niektórzy, aby zmniejszyć hałas towarzyszący tej czynności (wcale nielichy) przytrzymują rączkę i przyhamowują jej powrót. Może to prowadzić do przekaszania się naboju w komorze zamkowej i zacięcia.
Przy każdym typie broni trzeba prowadzić stałą obserwację jej reakcji po strzale.
Jeżeli wychwycimy nieco stłumiony huk wystrzału lub odrzut będzie słabszy, może to oznaczać, iż pocisk utkwił w przewodzie lufy. Zjawisko występuje rzadko, ale doświadczenie podpowiada, iż jeśli coś może się zdarzyć, to w końcu się zdarzy. Takie przypadki obserwowałem wielokrotnie, zwłaszcza w broni sportowej kal. 22 LR. Pocisk da się dość łatwo usunąć z lufy, jednak ostrożnie z metodą siłową. Najgorszym wariantem jest niewychwycenie zjawiska, dosłanie do komory nowego naboju i jego odpalenie. W najlepszym razie nastąpi pierścieniowe rozdęcie lufy, częściej jednak jej rozerwanie, tuż przed miejscem utknięcia pocisku. Innych, możliwych dla strzelca skutków lepiej nie opisywać. Gdy odrzut broni po strzale jest nadmierny, może to oznaczać np. skorodowaną komorę nabojową lub okolice stożka przejściowego. Wizyta u rusznikarza jest jak najbardziej wskazana.
I na koniec mała dygresja – każda, nawet najlepsza broń tak jak i człowiek ma swoje „narowy”. Jeden sztucer przycina się przy podawaniu niektórych nabojów, inny nie lubi nawet najmniejszego śladu brudu. Jeden strzela najcelniej z zimnej lufy, inny wymaga wstępnego rozgrzania, choćby jednym pociskiem. Trzeba rozumieć naszego ulubieńca choćby po to, by pomagać mu w niełatwej pracy. Kto w końcu ma znać naszą broń lepiej niż my sami? Przy właściwej dbałości o nasze „narzędzie pracy” – a tym w końcu jest broń dla myśliwego zapewnimy jej długie, bezawaryjne życie i będziemy mogli ją przekazać naszym następcom.
Marek Czerwiński
7 responses to “Niesprawności broni myśliwskiej”