Werner Bartolot ukończył szkolę rusznikarską w Austrii w 1980 roku. Warto wiedzieć, iż kształci ona najlepszych fachowców, poszukiwanych m.in. przez słynne firmy z Ferlach. Sześć lat później założył własny zakład w Hermagor, przy Egger StraBe 5.
Od tego czasu minęło ponad 25 lat. Werner nadal zajmuje się wyrobem broni myśliwskiej, bardzo elitarnej, a więc wykonywanej wyłącznie na zamówienie. Wypuszcza tylko produkty sygnowane oznaczeniem „Hand made”. Jego broń jest oczywiście bardzo droga ale i wysoko ceniona, także daleko poza granicami Austrii.
W ofercie są dubeltówki horyzontalne i boki, ekspresy i ekspres drylingi, kipplaufy oraz repetiery z czterotaktowym zamkiem ślizgowo – obrotowym. Prócz tego można zamówić praktycznie każdy układ łamanej broni wielolufowej.
Są jednak typy broni myśliwskiej których ta rusznikarnia nie wykona. Nie zrobi np. strzelby w systemu „pump action” ani półautomatu. Dlaczego? W opinii wszystkich mistrzów sztuki rusznikarskiej z Austrii broń samopowtarzalna oraz przeładowywana suwliwym ruchem czółenka to plebejska masówka, a więc już z założenia nie może być elitarna. Liczą się również względy etyczne.
Co decyduje o klasie strzelb czy sztucerów Bartolota? Przede wszystkim dobór najlepszych, długowiecznych gatunków stali oraz ręczna obróbka każdego, nawet najmniejszego detalu. Czas nie ma znaczenia, mądry klient nigdy nie będzie poganiał mistrza. Ci co chcą szybciej mogą udać się do Włoch czy Hiszpanii – tamtejsze manufaktury są znacznie tańsze. Oszczędzanie na ręcznie robionej broni nie ma jednak sensu, bo liczy się przecież prestiż marki.
Wszystkie lufy wykonywane są z doskonałej, bardzo wytrzymałej i lekkiej stali Bohlera, osady zaś z długo sezonowanego orzecha kaukaskiego. Co do zamków broni łamanej – nie ma żadnych ograniczeń. Wiadomo, iż więcej egzemplarzy będzie robiona na prestiżowych, bocznych Holland & Holland niż na środkowych typu Anson & Deeley.
Repetiery budowane są wyłącznie na nieśmiertelnym systemie Mauser 98, do którego Werner (jak zresztą każdy Niemiec czy Austriak) ma szczególny sentyment. Jedyna różnica to zmodyfikowany bezpiecznik, pracujący już w płaszczyźnie poziomej. Zamki są ręcznie polerowane i chodzą doskonale, także przy potężnych kalibrach.
Każdy egzemplarz jest niepowtarzalny, nie znajdziemy więc dwóch identycznych na całym świecie. I choć rusznikarz ma swoje indywidualne preferencje to pewne jest, że wykona każdą broń myśliwską, nawet vierling. Co do kalibrów kulowych, Bartolot robi broń w przedziale .17 Hornady Magnum Rimfire (.17 HMR) do .700 N.E. Śrut – do kalibru 10 włącznie.
W dobie znacznego wzrostu populacji dzików i mody na łowy zbiorowe na szczególną uwagę zasługują kapitalne ekspres drylingi. Manufaktura z Hermagor preferuje tutaj (zresztą bardzo słusznie) opcję dwóch górnych luf kulowych kal. 9,3 x 74R i dolnej śrutowej 20/76.
Królewski kaliber 9,3 x 74R, dzięki znacznej energii kinetycznej i masie pocisków (do 19,5 g) gwarantuje dobre obalanie dzików, zaś wzmocniona „dwudziestka” praktycznie nie ustępuje standardowej naważce śrutu przy kalibrze 12/70. Istotne, iż taka kombinacja zapewnia broni mniejszą masę i lepszą składność, bo blok luf jest lżejszy i zgrabniejszy.
Zamki na płytach bocznych nadają ekspres drylingom ekskluzywny wygląd, potęguje to wysoka klasa grawerunku.
Austria to ojczyzna sztucerów górskich (z niem. Bergstutzen). Broń ta, budowana w układzie nadlufki charakteryzuje się dwiema lufami kulowymi w różnych kalibrach, tzn. małym i dużym.
Bartolot oferuje takie sztucery także z zamkami bocznymi i poczwórnym, bardzo solidnym zamknięciem Kerstena. Preferowany układ kalibrów to 9,3 x 74R – 5,6 x 52 R (lub 5,6 x 50R).
Niesamowite wrażenie robi „sztucer karpacki” czyli łamana jednolufka kulowa z bocznym kurkiem; nawet wtedy, gdy przedstawiona jest w etapie wstępnym czyli tzw. białym wykończeniu (bez prac wykończeniowych; zdobnictwa i grawerunku). Werner Bartolot preferuje w tym przypadku pełne łoże (sięgające prawie do końca 60 cm lufy) oraz kaliber 6,5 x 57 R. Masa takiej pojedynki kulowej wynosi tylko 2,7 kg. Broń jest zdobiona w stylu, właściwym dla połowy XIX wieku. Czysta nostalgia, ale i wybitna celność. Ów kipplauf układa trzy przestrzeliny w kole o średnicy 5 cm i to na dystansie nie 100 lecz 200 metrów. Fabryczną amunicją. Wymóg zapewnienia bardzo dobrych parametrów skupienia jest koniecznością. Dlaczego? Taka broń jest często używana na kozice, a jak wiadomo, w tym przypadku strzela się daleko.
Oczywiście, w ofercie są i nowoczesne kipplaufy czyli łamane sztucery bez kurka zewnętrznego. Przy łowach w górach, gdzie odległości są znaczne bardzo przydaje się płaskotorowy kaliber, np. nowoczesny 6,5 – 284 Norma, odpowiedzialny za wiele sukcesów w strzelaniach długodystansowych, także na 1000 metrów. Jak ktoś preferuje łowy głównie na sarny, mistrz poleca np. nowoczesny, ale i niskociśnieniowy nabój 6 x 70 R. Dzięki takiej amunicji mechanizmy ryglowe broni łamanej są wieczne i można je uczynić lekkimi. Pojedynka łamana kal. 6 x 70 R waży tylko 2,2 kg!
Dumą Bartolota są uniwersalne ekspresy. Uniwersalne w tym sensie, iż nadają się i na Czarny Ląd i na Stary Kontynent. Rusznikarz ten często namawia klientów na kaliber .375 Flanged. Wprowadzono go w 1899 roku pod oznaczeniem .375 N.E. Fl (Flanged). Nabój ma łuskę długości 63,5 mm. Jest to w zasadzie odpowiednik i protoplasta afrykańskiego .375 Holland & Holland, tyle że z wystającą kryzą gilzy i nieco słabszy (prędkość początkowa Vo dla pocisku o masie 17,5 g wynosi ok. 790 m/s). Ekstrakcja ciężkich łusek z komór nabojowych jest zawsze łatwiejsza przy kryzach wystających. Nabój sprawdza się na grubej europejskiej zwierzynie, zwłaszcza przy mocnych dzikach, łosiach lub jeleniach. Wadą jest stosunkowo wysoka cena amunicji (oczywiście tylko w porównaniu do 9,3 x 74R), ale ci, co zamawiają broń u Wernera nie pytają o takie błahostki.
Wyjątkowe wrażenie /moim zdaniem/ robi broń, wykończona złoconym grawerunkiem, opartym na symbolice celtyckiej. Takie zdobnictwo, daleko inne od szkoły angielskiej, opartej na motywach roślinnych nie każdemu musi się podobać. Ornamenty celtyckie, z pewnym pomieszaniem dawnych irlandzkich symboli zwierzęcych i nowych chrześcijańskich przyciągają wzrok swoją pozorną surowością. Jest to inne spojrzenie na sztukę grawerunku. Do tej pory broń myśliwską ozdabiano głównie scenami z polowań czy arabeską. Włosi dodali do tego zmysłowe akty kobiece. Ornamentyka celtycka także ma swój niepowtarzalny urok i klimat.
Jeżeli chodzi o montaże pod celowniki optyczne, zakład preferuje doskonale sprawdzony montaż hakowy. Oczywiście wykona i inne systemy, ale Bartolot uważa, iż najlepiej współgra on z bronią łamaną. Niebagatelną rolę odgrywa też estetyka. Montaż hakowy z Suhl jest stary jak świat, broń łamana konstrukcyjnie też nie jest nowa. Jest przy tym pewny w działaniu, powtarzalny i wieczny, oczywiscpod warunkiem, iż wykona go dobry rusznikarz. W tym przypadku nie można mieć obaw.
Marek Czerwiński