Z bronią włoskiej firmy Chiappa zetknąłem się po raz pierwszy dobrych kilka lat temu, podczas targów IWA w Norymberdze. Pamiętam, że byłem wręcz porażony jakością wykonania, wręcz wypieszczenia każdego detalu. Nie ukrywam, iż jestem wielkim sympatykiem sztucerów z dolną dźwignią wahliwą, a Chiappa oferuje w tej kwestii prawie wszystko, co potrzeba miłośnikom „lewarów”. Mamy tutaj dwa kultowe modele Winchesterów; wzory z 1886 oraz 1892 roku. Ten ostatni jest na naszym rynku trochę znany, głównie za sprawą wzoru „Puma” brazylijskiej firmy Rossi. Jednak na palcach jednej ręki można policzyć naszych myśliwych, którzy szczycą się posiadaniem „lever action” wz. 1886. Niektórzy twierdzą, iż jest to ostatni prawdziwy lewar; potem zaczęło się odchudzanie konstrukcji. Widać to na modelach z 1892 i 1894 roku. Broń zaczęła stawać się zbyt lekka i smukła czyli „damska”.
Najpierw trochę historii. Winchester Model 1873, choć zdobył olbrzymią popularność na Dzikim Zachodzie strzelał stosunkowo słabymi nabojami, zarówno pod względem energii kinetycznej jak i zasięgu (rażenia) skutecznego. Nie nadawały się one na grubego zwierza choć wirtuozi karabinu używali ich nawet na grizzly czy bizony. Model z 1876 roku, używany m.in. przez słynnego Toma Horna nie rozwiązywał problemu, bo choć strzelał już amunicją karabinową to system ryglowania był zbyt delikatny. Prace modernizacyjne, podjęte przez Jamesa Mosesa Browninga doprowadziły do zmiany systemu zaryglowania (patent z 14.10.1884 roku). Broń mogła już strzelać najmocniejszymi nabojami epoki, choćby potężnym .50 – 110. Dużą rolę w spopularyzowaniu lewara z 1886 roku odegrał Theodore Roosevelt, zapalony strzelec i doskonały łowca. Była to zresztą jego ulubiona broń.
Wydaje się, iż firma Chiappa dobrze rozumie potrzeby sympatyków sztucerów z dolną dźwignią wahliwą. Filozofia producenta opiera się na dwóch drogach. Pierwsza z tych ścieżek, na szczęście dla myśliwych ma na celu dostosowanie historycznych i wielce zasłużonych modeli do potrzeb współczesnego łowiectwa. System „lever action” ma jedną, arcyważną zaletę. Broń jest bardzo „szybka” w przeładowaniu, dzięki czemu łowca może oddać nawet dwa celne strzały w sekundę. Wiele nowoczesnych zamków dwutaktowych nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Dobrze wyszkolony strzelec może osiągnąć szybkostrzelność odpowiadającą broni samopowtarzalnej. W zgodzie z etyką łowiecką, bo trzeba pamiętać, iż wiele konserwatywnych środowisk nie znosi wszelkich półautomatów. Z lewarem możemy zapolować wszędzie, ze sztucerem samopowtarzalnym już nie. Na czym polegało dostosowanie starego Winchestera wz. 1886 do wymogów współczesności? Cała sztuka w tym, by wyraźnie poprawić ergonomię, a zmienić jak najmniej. Tak powstał Kodiak – model, który wręcz kapitalnie łączy dwie epoki – końcówkę XIX wieku z drugą dekadą XXI. Ktoś się żachnie – to bez sensu, po co używać broni, którą zaprojektowano prawie 130 lat temu? Odpowiem krótko – broń myśliwska nie musi być super nowoczesna. Polowanie to nie wojna, na wyścig technologii nie ma tu miejsca. Konserwatyzm środowiska jest tak silny, że wszelkie nowinki przyjmują się z wielkimi oporami. Jeżeli jest prawie doskonały system (a przecież wzór z 1886 roku to pierwszy udany model pod silną amunicję karabinowa) to trzeba go tylko dalej modernizować. I używać, bo jak coś sprawdzało się przez tak długi czas to będzie służyć jeszcze naszym wnukom.
W Kodiaku, w stosunku do oryginalnego modelu 1886 wymieniono osadę i przyrządy celownicze, ponadto wszystkie podzespoły stalowe zabezpieczono pokryciem odpornym na korozję. Również łoże nie boi się surowego klimatu. Sztucer jak wskazuje nazwa zaprojektowano specjalnie do polowań na niedźwiedzie. Nie znaczy to jednak, iż nie sprawdzi się na dzikach. Wręcz przeciwnie. Uważam, że nadaje się idealnie na nasze pędzenia.
Populacja dzików rośnie w zastraszającym tempie, może więc właśnie taka szybkostrzelna broń (do tego w kapitalnym kalibrze .45 – 70 Govt.) stanie się „lekarstwem”, na tę chorobę.
Lufa, komora zamkowa, zamek i dźwignia przeładowania Kodiaka pokryte są twardym chromem. Wykończenie tupu „szary mat” zapobiega odblaskom na słońcu. Lufy mogą mieć długość 470 lub 560 mm, przy czym skrócona jest oferowana głównie w USA. I choć jestem przekonany, iż lufa 22 calowa wygląda lepiej, krótsza sprawdza się doskonale w warunkach zbiorówek. Nie ulega wątpliwości, że broń wręcz przyciąga wzrok swoją urodą. Długość całkowita sztucera jest bliska ideału – dokładnie 1037 mm (940 mm z lufa 470 mm).. W sam raz – ani za dużo ani za mało.
Skok gwintu w lufie wynosi 1: 18 cali, czyli pełen obrót nastąpi po 457,2 mm. Lufa ma sześć bruzd prawoskrętnych.
Zastosowano tutaj mechaniczne przyrządy celownicze wysokiej klasy. Muszka dysponuje czerwoną, kontrastową wstawką. Przeziernik Skinner pozwala na strzał dość precyzyjny, ponadto w tylnej części bazy celownika znajduje się jaskółczy ogon ułatwiający montaż lunety bądź kolimatora. Muszka ma regulację w poziomie, zaś diopter w obu płaszczyznach. Zmiany nastaw przeziernika są bardzo łatwe; służą do tego pokrętła regulacyjne i wyraźna skala rys ustawczych. Na lufie, bliżej wylotu znajdują się dwa dodatkowe otwory, pozwalające na przeniesienie miejsca osadzenia przeziernika bądź zamocowanie w tym miejscu baz pod lunetę typu Scout.
Mechanizm spustowy w sprawdzanym modelu zapracowywał przy oporze 2,2 kg. Czy w związku z tym nie jest to spust zbyt twardy? Raczej nie. Kodiak to nie varmint gdzie szukamy spustu lekkiego jak piórko. To broń do lasu, gdzie strzelec nierzadko będzie posługiwał się zimową rękawicą. Jak dla mnie spust pracuje dobrze, bez luzów czy dodatkowych oporów.
Sztucer nie ma bezpiecznika; tę funkcję spełnia kurek. Gdy cel zniknie z pola widzenia można go spuścić lub ustawić na tzw. zębie bezpieczeństwa.
Magazyn podlufowy mieści cztery naboje, piąty może znajdować się w komorze. Mamy tu do czynienia z tzw. półmagazynem, a więc takim, który nie sięga aż do końca lufy. To dobrze, bo jego opróżnianie nie wpływa w tak dużym stopniu na zmianę balansu sztucera. Oczywiście dłuższy magazyn zapewniłby łowcy jeden czy dwa naboje więcej, ale coś za coś – masa broni wzrosłaby nadmiernie. Zresztą, dla tych którzy chcą mieć więcej amunicji przewidziany jest model pełnowymiarowy, z lufą długości 660 mm. Tam magazyn jest długi i pojemny (8 + 1), nawet ponad nasze normy łowieckie, które zezwalają na załadowanie repetiera maksymalną ilością 6 nabojów. Niestety, przepiękny, czysty wzór z epoki czarnego prochu waży aż 4,2 kg i złożyć się niego na zbiorówce niepodobna. Kodiak jest lżejszy (3,7 kg) i przy tym doskonale wyważony. Broń ładuje się pojedynczymi nabojami, przez okno umieszczone z prawej strony komorzy zamkowej. Rozładowanie następuje drogą wielokrotnego heblowania dźwignią wahliwą.
Dwuczęściowa osada Kodiaka wykonywana jest z twardego, lekko ogumowanego tworzywa, tylko w kolorze czarnym. Kolba to oczywiście typ angielski, z prostą szyjką, jak zresztą w każdym szanującym się lewarze. Kaliber .45 – 70 Govt. to nie przelewki więc stopka zakończona jest grubym amortyzatorem z twardej gumy. Kolba Kodiaka jest znacznie dłuższa niż w oryginale. To bardzo dobrze, zwłaszcza dla strzelców wysokiego wzrostu. W starym modelu 1886 osada świetnie służyła tylko jeźdźcom, a okucie kolby nadawało się raczej do walki wręcz niż do zmiękczania odrzutu.
Sztucer wyposażony jest w bączki na pas nośny.
W kalibrze .45 – 70 Govt. dostępne są naboje z pociskami o różnych masach. Najbardziej popularne są 300 czy 325 grainowe (19,44 i 21,06 g). Maksymalna elaboracja dotyczy kul o masie 26,24 g.
Testy fabryczne, z wykorzystaniem celownika mechanicznego prowadzono na dystansach 50 i 100 metrów. Posłużono się amunicją fabryczną Federal Classic Power Shok z pociskiem Speer Hot – Cor HP – FP, o masie 19,44 g i prędkości początkowej 573 m/s. Strzelano szybkie serie po 3 pociski. Z lufy zimnej uzyskano rozrzut w prostokącie o wymiarach 32 x 29 mm (1,25”), zaś z lekko rozgrzanej 28 x 27 mm (lekko ponad cal). Co ciekawe, skupienie nie pogorszyło się wyraźnie na 100 metrów, świadczą o tym serie, dające rozrzut w granicach 37 x 42 mm (1,5 – 1,75”). Jak na zwykłe przyrządy przeziernikowe bardzo dobrze.
„Kowbojskie” modele wz. 1886 oferowane są również w oryginalnych konfiguracjach. Lufy mają wtedy długość 18,5 cala (470 mm); 22 cale (560 mm) lub 26 cali (660 mm). Lufa długości 560 mm jest owalna, pozostałe oktagonalne. Najkrótszy wzór czyli tzw. Trapper jest sprzedawany tylko w USA. Osady wykonane są z orzecha włoskiego. Przyrządy celownicze oczywiście są również z epoki – typowe „uszy zająca”. Magazyn wzoru 1886 z lufą 22 calową mieści sześć nabojów, zaś z lufą 18,5 cala cztery. Jak ktoś kocha lewary bez żadnych nowomodnych przeróbek, to jest to broń właśnie dla niego.
Chiappa gwarantuje, iż wszystkie repliki jej produkcji są znacznie lepsze od modeli bazowych. Dlaczego? Technologie są z XXI wieku, stal lufowa także. Warto również wspomnieć o wysokiej żywotności luf w kalibrze .45 – 70 Govt. Niskociśnieniowe naboje pozwalają lufom zachować dobre parametry jeszcze po oddaniu 35 – 45 tys. strzałów. W kalibrze .30 – 06 lufa padnie po 4 – 5 tys. strzałów. Broń w starym .45 – 70 Govt. przetrwa więc kilka pokoleń myśliwych.
Następca wzoru z 1886 roku czyli Winchester wz. 1892 jest lżejszy i prostszy konstrukcyjnie. Sztucer ten spopularyzował sam John Wayne, który posługiwał się nim w każdym westernie, choćby ten dotyczył czasów znacznie wcześniejszych. Chiappa produkuje aż kilkadziesiąt odmian tej wersji, w wielu kalibrach i z różnymi długościami luf (12; 16; 20 i 24 cale czyli odpowiednio 300,5; 406; 508 i 610 mm). Broń jest sporo tańsza od wzoru 1886. Najsłabszym nabojem jest tutaj .38 Special, najmocniejszym .44 Remington Magnum. Prócz nich sztucer oferowany jest w kalibrach .357 Magnum; 38 – 40 Win.; .44 – 40 Win. .oraz .45 Long Colt. Dźwignia przeładowania może mieć trzy rozmiary, średnia znajduje zastosowanie w ekstremalnie skróconym 1892 Bounty Hunter, zaś duża w modelach Rio Bravo (od westernu pod tym tytułem). Najdroższe odmiany są grawerowane i platerowane, z licznymi złoceniami.
Odpowiednikiem Kodiaka jest tutaj wersja Alaskan, oferowana tylko w kalibrze .44 RM, z lufą długości 508 mm i pełnym magazynem na 10 nabojów. Lufa i komora wykończone są twardym chromem, co podnosi odporność antykorozyjną broni. Przyrządy celownicze są takie same. Alaskan, w przeciwieństwie do Kodiaka wykonany jest w technice „take down”, a więc łatwo rozkładalny do transportu. Lufa wraz z czółenkiem jest błyskawicznie oddzielana. Pozwala to przewozić broń w małym kufrze transportowym.
Analizując kalibry, w których sprzedawane są „lever action” Chiappy trzeba zauważyć, że z punktu widzenia naszych myśliwych interesujące są tylko dwa: .45 – 70 Govt. oraz .44 Remington Magnum. Oba nadają się na każdą zwierzynę grubą w naszym kraju, natomiast aby pozostawać w zgodzie z przepisami lepiej zdecydować się na pierwszy z nich. .44 RM kładzie dziki /nawet duże/ bez problemu, ale w związku z jego umiarkowaną energią kinetyczną (E100 zbliżone do 1350 J) dopuszczony jest tylko na sarny i małe dziki. Do strzeleckiej rekreacji najlepiej nadaje się tani nabój kalibru .38 Special.
Włosi kochają repliki. Jest to dla nich świetny sposób na biznes bo replik karabinów „lever action” produkuje się aktualnie setki razy więcej niż oryginałów. Głównym odbiorcą jest oczywiście myśliwy z USA. Dla nas lewar jest raczej bronią niszową. Trochę szkoda.
Reasumując, Chiappa produkuje wysokiej klasy repetiery z dolną dźwignią przeładowania. Są one bardzo wytrzymałe mechanicznie i celne. W przeciwieństwie do Pum firmy Rossi świetnie nadają się do zastosowań sportowych. W konkurencjach CAS (Cowboy Action Shooting) oddaje się mnóstwo strzałów, w bardzo krótkim czasie. Nie każda broń to przeżyje.
Na widok Kodiaka moje serce zabiło szybkiej. Nie znam lepszej broni powtarzalnej na nasze zbiorówki.
Czy cena w granicach sześciu tysięcy złotych jest zaporowa? Na pewno nie. Ktoś kto kocha lewary zapłaci każde pieniądze. Dostanie w zamian solidny kawał legendy, oprawionej w technologię z XXI wieku.
Marek Czerwiński