Od dobrych dwudziestu lat biorę udział w polowaniach zbiorowych. Bardzo je lubię, choćby dlatego, iż jest to praktycznie jedyna okazja do spotkań z kolegami po strzelbie. Łączy nas przecież przynależność do jednego kola. Staram się nie opuszczać żadnego z tych polowań, korzystam też z zaproszeń od innych kół łowieckich. Atmosfera zbiorówek jest niepowtarzalna.
Wszystko mi się w naszych pędzeniach podoba, prócz bezpieczeństwa. Nie zamierzam oceniać sposobów prowadzenia takich łowów, to nie moja działka. Boli mnie jednak duża ilość pudeł i używanie przez naszych Nemrodów broni, która ewidentnie obniża możliwość osiągnięcia sukcesu. Myślę tutaj o tradycyjnych dubeltówkach i kulach do nich. Nie mam nic do boków czy strzelb horyzontalnych jeżeli celem jest zwierzyna drobna – zając czy lis. Przy przewadze zwierzyny drobnej śrutówki są wręcz koniecznością. Jednak ilość dzików gwałtownie wzrosła i głównie do nich strzela się podczas pędzeń. Breneki wystrzeliwane z luf gładkich nie są ani celne ani bezpieczne. Ktoś powie – przecież firmy podają, iż ich pociski osiągają skupienia rzędu 2 – 3 cm na 35 metrów. Wystarczy dla gładkiej lufy. Owszem, niektóre pociski kulowe są dość celne. Jednak przystrzeliwując rocznie dziesiątki (jeśli nie setki) strzelb pociskami wskazanymi przez właściciela mogę stwierdzić, iż tak pięknie nie bywa. Bardzo często kule są fatalnie dobrane. Rozrzuty rzędu 25 – 30 cm/30 metrów są normą. Ba, niektórzy nie trafią nawet gdyby chcieli, bo ich broń zupełnie nie nadaje się do strzelań kulami. Procent takich strzelb wcale nie jest mały. Nierzadko właściciel /jakby to nie zabrzmiało/ nawet nie wie, iż pudłuje z winy broni, nie swojej. Dodatkowo, celowanie po szynie nie jest i nie może być wystarczająco precyzyjne.
Niektórzy kupują ultranowoczesne pociski do luf gładkich, w rodzaju podkalibrowych „strzał” Sauvestre. Tymczasem te bardzo drogie pociski wcale nie dysponują tak dobrymi parametrami skupienia jak się powszechnie sądzi, choć trajektoria ich lotu jest stosunkowo płaska.
Breneki, ze względu na specyficzną konstrukcję czy niskie prędkości cechują się dużą skłonnością do rykoszetów. Osobiście kilka razy przeżyłem sytuację, gdy taka „klucha” odbita np. od drzewa czy zmarzniętej ziemi zagwizdała blisko mojej głowy. Nikt nie chce zginąć tak głupio, dlatego warto byłoby pomyśleć o poprawie bezpieczeństwa.
Wady tradycyjnych brenek to słaba celność, krótki zasięg skuteczny i konieczność zakładania czyli dawania dużych wyprzedzeń. Największą i chyba jedyną zaletą jest znaczne rażenie obalające pocisku. Lepsze niż w przypadku typowych kul sztucerowych, nawet dużych kalibrów.
Pociski do sztucerów używanych podczas pędzeń /najczęściej w kalibrach 9,3 x 74R; 9,3 x 62; 8 x 57 JS (JRS); .30 – 06, .308 Win. czy 7 x 65R/ cechują się mocną penetracją i potężnym zasięgiem. Wypadki z ich udziałem także nie są tak rzadkie jak się powszechnie uważa.
Może więc warto wykorzystać najważniejszą cechę ciężkich brenek czyli wysokie możliwości rażenia obalającego eliminując lub przynajmniej ograniczając niektóre wady?
Rozwiązanie jest, powstało kilkadziesiąt lat temu w USA. W części gęsto zaludnionych stanów USA zabroniono używania sztucerów, bo wystrzeliwane z nich pociski miały zbyt duży zasięg. Myśliwi – niejako z konieczności zostali zmuszeni do stosowania śrutówek i pocisków typu Slug. Najpierw próbowano doskonalić same pociski, ale była to droga donikąd, bo kula traciła celność już na 50 yardach (45 metrach). Inżynierowie szybko poszli do rozum do głowy i zamiast luf gładkich wprowadzili gwintowane,. Nie chodzi tutaj o Paradox czyli gwintowany czok lecz bruzdowanie na całej długości przewodu. Pionierem był Bob Sowash z BRI (Ballistic Research Industries), natomiast pierwszą strzelbą z lufą gwintowaną była „pompa” Mossberg 500 Trophy Slugster, opracowana w 1988 roku. Skok gwintu w lufie jest długi, np. w Savage 1 : 35” dla kal. 12 i 1 : 24” dla kal. 20 (pełen obrót następuje co 889 lub 609,6 mm). Strzelby reklamuje się często jako „deer gun” czyli broń na jelenie.
Amunicja tego typu wykorzystuje pociski wzmocnionej konstrukcji, zaopatrzone w dwupołówkowy sabot polietylenowy, będący w praktyce rodzajem płaszcza. Celem sabotu jest prowadzenia pocisku w bruzdach lufy, bez jego deformacji. Po wylocie z lufy połówki sabotu odpadają, zaś obracający się pocisk kontynuuje drogę do celu. Nie jest oczywiście zupełnie nowa koncepcja, znacznie wcześniej wykorzystano ją w artylerii, przy opracowywaniu przeciwpancernych pocisków podkalibrowych.
Średnice pocisku wraz z sabotem nieco zwiększono, oczywiście w stosunku do zwykłych kul.
W praktyce w nabojach kal. 12 stosuje się głównie pociski kalibru .50 – .58 czyli co najmniej 12,7 mm. Gwint i odpowiednia budowa pocisku zapewniają wręcz kapitalne parametry skupienia, rzędu 1,5 – 2 cale/100 yardów (38,1 – 50,8 mm/91 m). Niektórzy producenci podają, iż ich broń i amunicja biją jeszcze lepiej. Czy jest to możliwe?
Sprawdźmy, jak to wygląda w praktyce. Standardowa strzelba samopowtarzalna –Mossberg Model 930 Slugster, kal. 12; z lufą długości 610 mm. Skok gwintu 1: 34 cali. Osada z wysokim policzkiem; taka konfiguracja łoża idealnie sprawdza się przy broni z lunetą. Integralna z lufą długa szyna Picatinny, wysunięta nad komorę zamkową. Celownik 1 – 4 x 24, krzyż nr 4.
Naboje Premier Accutip Bonded Sabot Slug oraz Premier Core – Lokt Ultra, oba firmy Remington, o masie 24,95 g. Postawa siedząc, dystans 50 metrów. Serie po 3 pociski.
Premier Accutip Bonded Sabot Slug dał wynik skupienia w granicach 20 mm. Praktycznie jeden powiększony otwór. Drugi bił minimalnie gorzej – 26 mm.
Relatywnie, skupienie na 75 metrów wyniosło 34 i 45 mm. Strzelać na 100 metrów nie było sensu; celownik optyczny miał zbyt grubą siatkę, przesłaniającą w centralnym punkcie aż 4 cm/100 m.
Wg danych Remingtona, amunicja ta zapewnia skupienia rzędu 30,5 mm na 91 m (1,2 cala /100 yds.). Firma podaje, iż pociski są stosunkowo celne aż do dystansu 150 – 200 yardów (137 – 182 m).
Jak widać, problem celności jest rozwiązany.
A co z zakładaniem? Łowca używający ciężkich, wolnych brenek starego typu (masa ok. 36 g) przy strzelaniu na 35 – 40 m musiał celować do szybko defilującego dzika „na gwizd”.
Niektóre pociski typu Sabot Slug dysponują prędkościami przycelnymi znacznie większymi od starych kul do luf gładkich (nawet 600 – 630 m/s kontra 350 – 400 m/s), nie trzeba więc przy celowaniu brać tak znacznych wyprzedzeń.
Zasięg pocisków sabotowych jest ok. dwukrotnie mniejszy niż typowych kul sztucerowych. Kształt „sabot slugów” wpływa na ograniczenie ilości rykoszetów, choć oczywiście do końca ich nie eliminuje. Trzeba bowiem zdać sobie sprawę, iż żaden pocisk nie jest w pełni bezpieczny. Wypadki były, są i zawsze będą się zdarzać. Chodzi jednak o to, by ich liczbę ograniczać do minimum.
Do innych zalet można zaliczyć znaczne rażenie obalające. Możliwości rażenia bądź obalania będą wysokie czy nawet bardzo wysokie, oczywiście analizując dystanse strzelań typowe dla pędzeń. I to obojętnie, według jakiej skali będziemy próbowali je wyliczać (TKO, OGW, HITS etc.).
Spróbujmy prześledzić to dokładniej. Wymieniony pocisk sabotowy Premier Accutip dysponuje współczynnikiem Taylor Knock Out w granicach 60. Przypomnę, iż typowy pocisk kal. 30 – 06 osiąga tylko 20 punktów. Bardzo dobry kaliber .45 -70 Govt. nie przekracza 36 pkt. Ba, nawet pocisk „afrykańskiego” .375 H & H Magnum ma rażenie obalające TKO w granicach 41 punktów. Wynika z tego – oczywiście w znacznym uproszczeniu, iż nasz „sabot sług” kal. 12 jest trzykrotnie bardziej skuteczny od pocisku .30 – 06 /analizując możliwości działania obalającego/. Jasne jest, ze TKO to współczynnik sprawdzający się przede wszystkim przy pociskach typu Solids i łowach na gruboskórne, odporne zwierzęta afrykańskiej „wielkiej trójki” (słoń, nosorożec, bawół). Jego miarodajność w stosunku do pocisków ekspansywnych i polowań europejskich nie jest zbyt dobra. Z drugiej strony, żaden inny sposób przeliczania możliwości pocisku nie zyskał takiej popularności, także na naszym kontynencie.
Niektóre cięższe pociski sabotowe do luf gwintowanych osiągają współczynnik TKO w granicach 75 – 80 !
Teraz czas na pokazanie parametrów energetycznych wybranych pocisków. Firma Original Brenneke.
Parametr/Pocisk | SuperSabot 12/76 | SuperSabot 12/70 | Opal Magnum 12/76 |
Masa pocisku, w g | 31,8 | 31,8 | 43,0 |
Prędkość Vo/V50/V100, w m/s | 465/374/317 | 429/350/304 | 491/384/318 |
Energia kinetyczna Eo/E50/E100 | 3438/2270/1598 | 2926/1942/1467 | 5184/3166/2173 |
Skupienie, wg danych fabrycznych, dla serii 5 strzałów, w cm/100 m | 7 | 7 | 10 |
Dane z tabeli pokazują, iż liderem, zarówno energetycznym jak i pod względem TKO jest Opal Magnum (Eo = 5184 J). Firma Original Brenneke poszła jednak inną drogą niż konstruktorzy z USA; jej pociski są znacznie cięższe ale wolniejsze od amerykańskich. Wpływa to na zwiększenie stromizny toru i ogranicza zasięg.
Należy pamiętać, iż sabotowe kule dobrze pokonują przeszkody. Pocisk nie boi się drobnych gałązek czy krzaków. Nie odchyla się na byle drągowinie, jak to bywa przy smukłych pociskach sztucerowych.
Warto też zauważyć, że nowoczesne „sabot slugs” mają kontrolowaną deformację głowicy (z reguły do wielkości dwóch kalibrów) i cechują się pełnym zachowaniem masy w przeszkodzie. Dziedziczą więc zalety pocisków sztucerowych najnowszej generacji. Tusze nie są niszczone, bo z uwagi na umiarkowane prędkości przycelne nie dochodzi do wybuchowego działania pocisku.
Według danych producentów, gwint w lufie pozwala na okazjonalny strzał śrutem, ponoć lufa zachowuje się wtedy jak bezczokowa. Czyli trafimy, ale tylko na krótkim dystansie, do 15 – 20 metrów.
Sprawdźmy jak to wygląda w praktyce. Naboje śrutowe nr 6. Odległość strzału 10 metrów, tarcza o wymiarach 75 x 75 cm. I tu ciekawostka – gwint w lufie rozrzuca śrut bardzo mocno, praktycznie po całej tarczy. Lufa półczokowa daje taki sam efekt dopiero na 25 metrach. Wydaje się więc, iż strzelanie śrutem z luf całkowicie gwintowanych jest skuteczne tylko na bardzo skróconych dystansach.
Uwaga – dopuszczalne jest stosowanie zwykłych brenek ale poprawa skupienia czy zasięgu / w stosunku do luf gładkich/ nie będą wyraźnie zauważalne.
Działanie odwrotne czyli stosowanie pocisków sabotowych w lufach gładkich nie ma żadnego logicznego uzasadnienia, wydrenuje tylko solidnie naszą kieszeń. Niestety, w wielu sklepach myśliwskich „sabot sługi” reklamowane są jako idealne do zwykłych dubeltówek. Chciałbym wierzyć, iż wynika to tylko z niewiedzy (czy nieznajomości języka). Potencjalny nabywca z rozdziawionymi ustami czyta informacje na opakowaniu. A tam jest napisane, iż pocisk daje skupienia rzędu 1,5 – 2 cali na 100 yardów… I oszołomiony kupuje, a potem mocno się dziwi. A przecież jak poczytamy dokładnie, to zrozumiemy, iż takie możliwości daje tylko i wyłącznie „fully rifled barrel”. Producent wyraźnie zaznacza na paczce przeznaczenie nabojów, np. dla amunicji niemieckiej mamy sygnaturę NUR FUR GEZOGENE FLINTENLAUFE.
Jaką broń śrutową z lufami gwintowanymi mamy do dyspozycji? Jest jej bardzo wiele, ale warto zwrócić uwagę przede wszystkim na strzelby samopowtarzalne i powtarzalne.
I tutaj kłania się kolejna zaleta tego rozwiązania – możliwość doboru broni prawie na każdą kieszeń.
Klasyczny ekspres czy sztucer na pędzenia kosztują dużo. Dobry ekspres to wydatek minimum 8 – 10 tysięcy zł. Repetier w kal. 9,3 x 62 też tani nie jest. Na samopowtarzalny sztucer zachodniej produkcji trzeba przeznaczyć nie mniej niż 5 tys. złotych.
Ceny gwintowanych strzelb z USA zawierają się w przedziale 1,5 – 5,3 tys. złotych. Najdroższe są półautomatyczne Remingtony czy Winchestery. Bardziej przystępne są samopowtarzalne Mossbergi (ok. 3,0 – 3,5 tys. złotych). „Pompa” (czyli broń przeładowywana ślizgowym ruchem czółenka), w zależności od marki może kosztować nawet połowę mniej. Najtańsze są modele od Mavericka. Do każdej strzelby można dokupić także standardową, gładką lufę.
Wydaje się, iż nie warto rozważać zakupu takiej broni z czterotaktowym zamkiem ślizgowo – obrotowym, bo szybkość przeładowania będzie za słaba. Mówimy cały czas o zbiorówkach, gdzie możliwość błyskawicznego oddania drugiego czy trzeciego strzału jest niezwykle istotna.
Sugerowała byłaby broń dość krótka, o długości całkowitej nie przekraczającej metra. Operowanie taką strzelbą jest zdecydowanie łatwiejsze. Lufy gwintowane długości 508 – 533 mm robi np. Remington, zarówno w kalibrze 12 jak i 20.
Jestem wielkim zwolennikiem koncepcji płk Jeffa Coopera i jego krótkiego sztucera typu Scout. Strzelba z lufą gwintowaną jest de facto wielkokalibrowym sztucerem i założenia Coopera mogą przekładać się i na ten rodzaj broni. Skrócona strzelba długości 930 – 970 mm będzie wręcz perfekcyjna, zwłaszcza pod względem składu.
Warto też nadmienić, iż technicznie nic nie stoi na przeszkodzie, by produkować zarówno tradycyjne horyzonty jak i boki z lufami gwintowanymi. Taka strzelba kal. 12 przekształciłaby się „prawie” w ekspres (lub kniejówkę). Robią taką broń np. Włosi czy Francuzi, ale tylko z Paradoxem. Ich zasadnicze przeznaczenie jest jednak inne – zwiększenie rozsiewu śrutu na bliskich dystansach, przydatne w polowaniach leśnych.
A jakie są wady gwintowanej lufy w śrutówce? Nie ma i nigdy nie było idealnych rozwiązań. Barierą są dość wysokie ceny amunicji – raczej nie dostaniemy naboju Sabot Slug za mniej niż 11 złotych. Niektóre naboje z Europy kosztują nawet 19 zł/szt. (SuperSabot kal.12/76). Z drugiej strony – ile razy strzela się podczas pędzeń? Nie zużyjemy więcej niż paczkę nabojów, w całym sezonie.
Niektórzy producenci do śrutówek z lufą gwintowaną oferują pociski bardzo ciężkie, o tępym wierzchołku, podobne do brenek. Czasem są one reklamowane jako uniwersalne, zarówno do luf gładkich jak i gwintowanych. Owszem, ich działanie obalające będzie potężne, ale … coś za coś. Wróci skłonność do odbić od płaskich, twardych powierzchni, np. od drzew. Lepiej wybrać więc lżejszy i szybszy pocisk kal. .50 – .58, o wierzchołku bardziej zbliżonym do typowej kuli sztucerowej.
Kolejną wadą jest stosunkowo mocny odrzut broni. Nie będzie wyraźnie odczuwalny w broni samopowtarzalnej, ale przy „pompie” kal. 12/76 już tak. Można go porównać do pchnięcia wyzwalanego przez repetier kal. 9,3 x 62. Kto jednak podczas pędzeń zwraca uwagi na takie błahostki? Na widok dzika dostajemy taki zastrzyk adrenaliny, iż zapominamy o odrzucie. Amerykanie kochają swoje strzelby gwintowane, bardzo chwalą zwłaszcza modele kal. 20/76. Ponoć biją jeszcze celniej, zaś pchnięcie jest znacznie delikatniejsze. Jednak pocisk sabotowy w tym kalibrze (choćby wymieniony wyżej Premier Accutip) dysponuje mniejszymi możliwościami w skali TKO – około 32 pkt. Czy to mało? Więcej niż osiąga mocny .454 Casull, ale prawie o połowę mniej niż tradycyjna „dwunastka”.
Rozważamy taką broń jako propozycję na zbiorówki ale jest wykorzystywana także jak typowy sztucer, np. za zasiadkę. W USA za pomocą strzelb gwintowanych kalibru 12 i 20 poluje się głównie na jelenie. W tym ostatnim kalibrze stosowane są głównie ciężkie pociski rewolwerowe i pistoletowe (np. .45). Mimo znacznej prędkości nowoczesnych „sabot slugów” trajektoria ich lotu nie jest porównywalna z torem szybkiego pocisku sztucerowego. Stromość toru pokazuje poniższa tabela; dla kuli Premier Accutip:
Kaliber | Rzeczywisty kaliber pocisku sabotowego, w mm | Masa pocisku, w g | Trajektoria – przewyższenie w mm na 50 yardach (46 m) | Przewyższenie w mm na 100 yardach (91 m) | Dystans przystrzelania, w metrach |
12/70 | 14,73 | 24,95 | 69 | 92 | 137 |
12/76 | 14,73 | 24,95 | 63 | 86 | 137 |
20/70 | 11,43 | 16,85 | 69 | 92 | 137 |
20/76 | 11,43 | 16,85 | 64 | 86 | 137 |
Z tabeli wynika w sposób oczywisty, iż pocisk – choćby pod względem toru lotu jest wskazany do strzelań na odległościach znacznie bliższych niż pokazany dystans przystrzelania. Moim zdaniem, odległością graniczną winno być 100, a jeszcze lepiej 75 metrów.
Reasumując, strzelby z gwintowanymi lufami zbliżają się /w części możliwych zastosowań/ do sztucera w dużym kalibrze, są jednak tańsze w zakupie czy eksploatacji.
Zdaję sobie oczywiście sprawę, iż takiej broni jest w naszym kraju niewiele. Próby przedstawiania możliwości „fully rifled barrel” mogą napotkać na silny opór materii, choćby ze strony tych, którzy twierdzą, iż na zbiorówkach najlepiej sprawdza się gładka lufa i stara breneka. A ja starych brenek po prostu się boję…
Warto też przypomnieć, iż możliwości każdej broni, zarówno gładkolufowej jak i gwintowanej ewidentnie poprawia zwykły, tani kolimator. Czas, potrzebny na uchwycenie celu i oddanie strzału skraca się prawie trzykrotnie.
Moje rozważania proszę potraktować tylko jako głos w dyskusji. Absolutnie nie uzurpuję sobie prawa do narzucania własnych rozwiązań. Stosowałem sabot slugi kal. 12 podczas kilku polowań pędzonych, z dobrym skutkiem. Obalanie było lepsze niż przy pociskach kalibru 9,3 x 62.
Marek Czerwiński
3 responses to “Koncepcja broni na zbiorówki”