Anton Vincent Lebeda urodził się 1 maja 1797 roku, na wsi blisko Pragi. Pochodził z biednej rodziny. W Pradze uczył się na rusznikarza, po czy jako młody czeladnik ruszył w świat, po doświadczenie i wiedzę. Przez pewien czas pracował w Wiedniu (w zakładzie Johanna Contrinera), potem wrócił do ukochanej Pragi, gdzie przejął zakład rusznikarski Matthiasa Branejsa, tuż po śmierci jego właściciela. 22 lutego 1822 roku otrzymał upragniony dyplom mistrza. Wkrótce ożenił się i stał pełnoprawnym obywatelem miasta.
Młody rusznikarz miał w życiu trochę szczęścia. Pierwsze zamówienie na broń otrzymał od pewnego księcia, który zażyczył sobie mieć strzelbę, odpowiadającą jakością broni angielskiej, ale znacznie tańszą. Ceny wstępnie nie ustalono. Mistrz wykonał taką broń, po czym przedstawił ją nabywcy. Jakość dubeltówki była niezwykła i książę był bardzo zadowolony. Niestety, nie spodobała mu się cena. Rusznikarz odpowiedział, że jeżeli strzelba ma dorównywać klasą broni angielskiej, musi też odpowiednio kosztować. Bez tego posiadacz nie będzie jej szanował, a więc i nie będzie szanował mistrza, który taką broń wykonał. Innymi słowy dubeltówka Lebedy będzie tańsza od wyrobów z Londynu czy Birmingham, ale tylko trochę. Książę był zaskoczony wypowiedzią mistrza i nim wydał opinię o strzelbie, długo ją sprawdzał. W końcu zapłacił tyle, ile żądano. Mało tego, opowiedział o klasie broni wszystkim swoim przyjaciołom – myśliwym i czeski rusznikarz uzyskał wiele intratnych zamówień.
Po okresie wojen napoleońskich przemysł produkujący broń przeżywał ostry kryzys. Drastycznie spadło zapotrzebowanie na wyroby drogie, bogato zdobione. Barokowy styl ornamentyki kończył się, co prawda strzelby często zamawiali bogacący się mieszczanie ale ci liczyli każdy grosz. Praga odczuwała tutaj silną konkurencję ze strony tańszej broni francuskiej czy belgijskiej. Prawie wszyscy rusznikarze zostali zmuszeni do wyrabiania prostych sztucerów i dubeltówek, dostępnych cenowo. Lebeda nigdy nie zdecydował się na produkcję taniej broni. Mało tego, ciągle podnosił jakość, a więc i cenę swoich strzelb. Zachował klasę, choć wydawało się, iż złote lata się skończyły. Od 1828 roku broń czeskiego mistrza zaczęła trafiać za granicę. Co ciekawe, największą popularność zdobyła nie w zachodniej Europie lecz w Rosji. Może wpływ na to miało jego nazwisko, dobrze kojarzące się Rosjanom? Prócz tego strzelby trafiały do Anglii, Niemiec, Hiszpanii i Szwecji. Ba, pojedyncze egzemplarze dotarły nawet do Ameryki.
Na korzyść czeskiego rusznikarza pracowali najlepsi grawerzy. Powstał nawet oddzielny styl zdobnictwa, nazywany „praskim grawerunkiem” bądź „wykończeniem wg praskiego wzoru”.
Mistrz Lebeda był świetnym konstruktorem. W 1829 otrzymał patent na zamek środkowy i warto podkreślić, iż był to pierwszy patent w dziedzinie broni, uzyskany przez Czecha. Kolejny patent uzyskał w 1831 rok, natomiast w początku lat sześćdziesiątych XIX wieku, już po śmierci rusznikarza uzyskano patent na jego nazwisko. Dotyczył on odtylcowej broni łamanej, w której odchylanie się lufy (bądź luf) następowało po naciśnięciu na przednią część kabłąka spustowego.
Lebeda doskonale rozumiał, jak istotne dla jego marki jest uczestnictwo w międzynarodowych wystawach i targach broni. Nie wystarczały mu wystawy w Pradze (nota bene uzyskał tam srebrne medale w latach 1829, 1831 i 1836). W 1851 roku dostał brązowy medal w Londynie, trzy lata później duży złoty medal w Monachium. Srebrny medal uzyskał także w Szczecinie, w 1858 roku.
W 1835 roku rusznikarnia mistrza zatrudniała 18 pracowników. O rosnącym zapotrzebowaniu na tak dobrą broń świadczy fakt, iż w 1854 roku liczba uczniów, grawerów i rusznikarzy przekroczyła 50 osób. Piętnaście lat później zakład zatrudniał nawet 60 ludzi.
Lata jednak mijały i mistrz zaczął się starzeć. W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych XIX wieku Lebeda sprzedał manufakturę swoim synom. Początkowo zakładem zarządzał starszy z nich – Anton (1823 – 1890), potem zastąpił go młodszy syn, Ferdynand (1824 – 1902). Sam mistrz odszedł z tego świata 2 lipca 1857 roku. Niestety, synowie nie mieli już talentów ojca. A może nie sprzyjała im koniunktura? W każdym razie firma zakończyła swoją działalność w maju 1888 roku.
Warto wiedzieć, iż rusznikarz z Pragi doskonale czuł rynek, tak więc prócz własnych systemów oferował i inne. Jego firma wyrabiała broń długą i krótką systemów Derringer, Lefoche czy Flobert. W ostatnich latach zakład produkował nawet sztucery wg systemu Lancastera, z lufami z tzw. owalnym gwintem.
Katalog produkcji obejmował sztucery jedno i dwulufowe, strzelby śrutowe /dubeltówki/, rewolwery kilku typów, a nawet pistolety pojedynkowe czy sportowe. Sam mistrz nigdy nie produkował broni dla wojska. Dopiero po jego śmierci synowie zaczęli przyjmować małe zamówienia na potrzeby sił zbrojnych.
Ciekawa jest numeracja i system oznaczeń broni A. V. Lebeda. Otóż była ona numerowana kolejno, bez uwzględniania typów czy klas broni. Początkowo numer broni bito na kabłąku spustowym, potem na stopce kolby. Takie wnioski wyciągnięto oczywiście na podstawie analizy egzemplarzy, które przetrwały do dziś. I tak ostatnia zachowana broń w pierwszym sposobem oznaczeń to egzemplarz No 3704. Strzelba No 3879 to z kolei pierwszy zachowany egzemplarz, w którym numer umieszczono już na stopce. Pod koniec istnienia firmy numery bito już zgodnie z ówczesnymi standardami, a więc na wielu istotnych elementach (lufach, komorze zamkowej, czółenku itd.). Broń krótka miała numery bite na lufach. Jeżeli na broni tej firmy jest sygnatura z nazwiskiem, ale nie ma numeru musi to oznaczać, iż jej posiadacz dokonywał wymiany oryginalnych, numerowanych części.
Początkowo Lebeda bił na broni tylko inicjał pierwszego imienia (bądź całe imię) oraz pełne nazwisko (A. Lebeda, Ant. Lebeda, Anton Lebeda). Od końca lat dwudziestych XIX wieku pojawił się inicjał lub skrót drugiego imienia (A.V. Lebeda; rzadziej Ant. Vinc. Lebeda). Czasem broń znakowano symbolem Lebeda in Prag. Te ostatnie oznaczenie bito po niemiecku, czesku lub francusku (widać to po określeniu miasta czyli in prag; v Praze; a Prage). Czasem spotyka się dwujęzyczne sygnatury, np. jedne bito na lufach, drugie na komorze zamkowej. Jeżeli klient był Serbem czy Węgrem, przez szacunek napisy bito w tych językach.
Większość strzelb czy pistoletów wyrabianych u Lebeda nosi krótkie bicia, z podaniem nazwiska mistrza i miasta. Czasem jednak bicie jest dłuższe, np. z podaniem, iż broń jest wykonana wg własnego patentu (Lebedas Patent), z podaniem przywileju rusznikarza (np. K.k.privil. Buchsm. AV Lebeda) lub całej nazwy fabryki (A V. Lebeda k.k. Gewehrfabr. in Prag.). I choć znakowanie broni z podaniem pełnego adresu było bardzo rozpowszechnione wśród rusznikarzy angielskich czy francuskich już w końcu XVIII i początkach XIX wieku, to Lebeda był pierwszym Czechem który stosował ten zwyczaj. Począwszy od lat trzydziestych XIX wieku Lebeda bił na broni adres swojego domu w starej części Pragi (No 685/1, co jednak mogło być niefortunnie brane za numer seryjny samej strzelby, gdy mistrz wykonywał ich parę). Wczesna broń czeskiego rusznikarza miała także bitą datę wytworzenia, wewnątrz komory zamkowej /baskili/, tak więc przy broni nierozłożonej (nie złamanej) było ono niewidoczne.
Czasem na broni umieszczano nazwę materiału, z której były wykonane lufy bądź baskila (np. Canon Tordu). Nierzadkie są monogramy właściciela, umieszczone zwykle na szyjce kolby bądź chwycie pistoletowym, od spodu. Nad nazwiskiem odbiorcy umieszczano zwykle koronę.
Ostatni egzemplarz broni Lebedy nosi numer 11368. Do naszych czasów w muzeach i prywatnych rękach znajduje się nieco ponad 400 sztuk strzelb czy pistoletów, co stanowi ok. 3,5 % całej produkcji.
Broń Antona Vincenta Lebeda osiąga na aukcjach fantastyczne ceny. Niektóre egzemplarze sprzedawane są nawet za 40 – 60 tys. euro. Nazwisko to jest synonimem i gwarancją ponadczasowej jakości. Warto pamiętać, iż taki rusznikarz żył i pracował nie w Anglii czy Austrii lecz w Pradze. Słowianie, jak widać też potrafią robić doskonałą broń myśliwską.
Marek Czerwiński