W dniach 28 – 30 kwietnia 2016 roku na strzelnicy w Mątkach odbyły się X Mistrzostwa Polski w CAS (Cowboy Action Shooting). Mistrzostwa rozgrywano pod hasłem „Dzikie Pogranicze”. Trzeba przyznać, ze zawody były bardzo widowiskowe. Obowiązywały stroje z Dzikiego Zachodu. Scenariusz oraz cała oprawa mistrzostw wspaniale oddawały nastrój epoki. Mówiono wtedy, że co prawda Bóg stworzył ludzi, ale to Samuel Colt uczynił ich równymi. Można było dostrzec jeden z nieodłącznych rekwizytów pojedynków rewolwerowych z tamtych czasów – otwartą, drewnianą trumnę.
W zawodach wystartowało 30 uczestników, niestety nie dojechali zapowiadani goście z zagranicy. Warto podkreślić udział sześciu przedstawicielek płci pięknej.
Miłośnicy Dzikiego Zachodu rywalizowali w następujących konkurencjach podstawowych:
- Frontiersman
- Frontier Cartridge
- Classic Cowboy
- Cowboy
- Forty-Niner
- Wrangler
- Cowgirl
- Junior Boy
- Wild Bunch Modern
- Wild Bunch Traditional
Prócz tego były i konkurencje dodatkowe:
- Szybki rewolwer
- Szybki karabin
- Szybka strzelba horyzontalna
- Szybka strzelba pump action
- Szybki pistolet
- Nocne polowanie na bizona
- Long Range PC (100m)
- Long Range (100m)
- Michał Strogow Cup (100m)
- Twins Bandits (Duell Team)
- Pojedynek (Duell)
- Derringer
Wszystkie strzelania okazały się piekielnie widowiskowe. Nie byłbym sobą, gdybym nie zwrócił szczególnej uwagi na sprzęt. Strzelano tylko z broni centralnego zapłonu. Można było podziwiać liczne repliki rewolwerów, w tym Colty Peacemakery Single Action wz. 1873, Open Top, Remingtony model 1875 i wiele innych, głównie w solidnym kalibrze .45 Long Colt.
Wrażenie robiły skrócone, dubeltowe strzelby kaliber 12 – typowe Coach Gun czyli broń woźniców dyliżansów. Zauważyłem także pospolite obrzyny rosyjskich (Iż – 58 i Iż – 43) oraz niemieckich strzelb myśliwskich (Merkel, Simson, Buhag). Lufy tych dubeltówek obcięto do długości 47 – 51 cm. Takie podejście obniża koszty, bo używane dubeltówki z sowieckich czasów kosztują grosze, nawet 150 – 200 zł. Paru strzelców miało śrutową broń kurkową kalibru 12, ale nie były to strzelby zbyt popularne. Dlaczego? Wymagały napięcia obu kurków przed strzałem, a to przecież zabiera czas.
Nie brakowało „pump action” kal. 12 – replik starego Winchestera model 1897, także w wersji Trench Gun czyli wymiatacza okopów z okresu I wojny światowej.
Moją największą uwagę przyciągnęły oczywiście wielostrzałowe sztucery „lever action”, poczynając od Winchestera z 1866 roku (świetnie wyglądał zwłaszcza „Yelloy Boy”, z komorą zamkową z mosiądzu) poprzez bardzo znany model z 1873 roku, a kończąc na tanich Pumach z Brazylii (kopie Winchestera 1892), produkowanych przez firmę Amadeo Rossi. Jeden z zawodników używał szybkostrzelnego Lightninga kal. .45 LC, przeładowywanego ślizgowym ruchem czółenka.
Zdecydowana większość strzelców westernowych samodzielnie elaboruje amunicję. Nie ma się czemu dziwić – naboje np. kalibru .45 LC są drogie, a podczas treningów czy zawodów zużywa się ich dużo. Nawet pociski z czystego ołowiu są często odlewane przez zawodników, pozwala to ograniczyć koszty ale i poczuć realia Dzikiego Zachodu. Niektórzy elaborują amunicję centralnego zapłonu prochem dymnym co stwarza dodatkowe efekty wizualne (zwłaszcza w kalibrze 12).
Broń i amunicja są przewożone przez zawodników na specjalnych wózkach. Niektóre z nich są bardzo oryginalnie zdobione.
Podczas rywalizacji wszyscy strzelcy z żelazną konsekwencją przestrzegali reguł „fair play”. To bardzo dobrze, bo środowiska strzeleckie często są skłócone. Widać, że nasi rodzimi kowboje przede wszystkim chcą się dobrze bawić, a wyniki są sprawą wtórną.
Rezultaty podam tylko z dziennikarskiego obowiązku. Mistrzostwa wygrał Paweł Zakrzewski, zaś kolejne miejsca na podium zajęli Andrzej Sapryka i Michał Pawela.
Po raz pierwszy ustanowiono osiem rekordów Polski, zaś jeden rekord poprawiono.
W naszym kraju wciąż niełatwo uzyskać pozwolenie na broń palną. Na szczęście część konkurencji westernowych da się strzelać z replik broni rozdzielnego ładowania. Rewolwery czy karabiny odprzodowe na proch czarny (sprzed 1885 roku) nie wymagają policyjnych pozwoleń, może je kupić każdy, kto ukończył 18 lat. I szczerze do tego zachęcam, bo broń historyczna czy jej repliki uczą pokory. Przy okazji są świetną szkołą także dla tych, którzy dopiero zaczynają strzelecką przygodę.
Marek Czerwiński