RSS

Karabinek rewolwerowy Ruger

28 maj

Przedsiębiorstwo Sturm, Ruger & Company Inc. powstało w 1948 roku z inicjatywy Wiliama Battermana Rugera  i Alexandra Sturma. Siedzibą firmy była i jest miejscowość Southport w stanie Connecticat. Po śmierci Sturma w katastrofie lotniczej, logo firmy miało przez dłuższy czas czarny kolor. Wspólnik czcił jego pamięć. Bill Ruger miał długie i szczęśliwe życie.  Kiedy 8 lipca 2002 roku umierał  w Prescott,  w Arizonie pozostawiał po sobie prawdziwe imperium. Firma do jego śmierci zdążyła wyprodukować ponad 20 mln karabinów, śrutówek, rewolwerów i pistoletów. Czy jest to duża liczba?  Olbrzymia, nawet na amerykańskim rynku.

Pierwszą bronią Rugera był pistolet małokalibrowy (kal. 22 LR) o nazwie Standard. Duży kąt nachylenia chwytu dawał podobieństwo do słynnego „parabellum”. Broń okazała się bardzo wytrzymała i niezawodna Pistolet, we wszystkich wariantach sprzedał się w oszałamiającej liczbie 1,1 mln egzemplarzy, a produkcja jest wciąż kontynuowana. Bill zauważył nostalgię Amerykanów za czasami „Dzikiego Zachodu” i wstrzelił się w dziesiątkę z rewolwerem pojedynczego działania Single Six, także kalibru 22 LR. Był podobny do słynnego Colta Peacemakera. W 1973 roku Ruger wprowadził na rynek jeszcze jeden rewolwer tego kalibru, bardzo lekki model Bearcat (niedźwiadek). W 1955 roku Ruger zaczął produkcję kolejnego rewolweru systemu SA, o nazwie Blackhawk (czarny jastrząb). Bezsprzecznie, jest to jeden z najlepszych w świecie rewolwerów pojedynczego działania, znacznie mocniejszy konstrukcyjnie i bardziej niezawodny od Colta Peacemakera. Początkowo broń była oferowana tylko w mocnym kalibrze 357 Magnum, tuż potem także pod nowy, jeszcze silniejszy kaliber 44 Remington Magnum. Obecnie do tej palety nabojów doszły jeszcze 30 Carbine, 41 Magnum, 45 Colt, nawet 45 ACP.  Zmodernizowany wariant, będący bohaterem tego artykułu  nosi nazwę New Model Blackhawk.

Po zakończeniu w 1993 roku produkcji Colta Peacemakera, Ruger wszedł na rynek z jego czystym odpowiednikiem – Vaguero. Ten ostatni oferowany jest w wielu wariantach wykończenia, ze stali węglowej i nierdzewnej, z różnymi długościami luf. W 1972 roku firma wprowadziła na rynek kapiszonowy rewolwer Single Action pod nazwą Ruger Old Army.

Sturm, Ruger & Company prawie w tym samym czasie wprowadził nowoczesne modele Security Six, Speed Six i Police Service Six, wszystkie z  mechanizmem podwójnego działania, pod  naboje .38 Special i .357 Magnum.

Ciężki rewolwer pojedynczego działania (Single Action) Ruger New Model Blackhawk znany jest z niezawodności oraz niezwykłej trwałości. W prasie amerykańskiej podawane są przykłady wieloletniej eksploatacji tej broni na strzelnicach, gdzie z każdego egzemplarza oddano ponad 50 tys. strzałów, do pierwszych uszkodzeń części.

            I choć taki rewolwer dzięki długiej lufie (7,5 cala czyli 179,07 mm) z założenia musi być bardzo celny, postanowiłem sprawdzić, jak broń będzie strzelać na dystansach 50; 75 i 100 metrów.

Do tej pory Rugera sprawdzałem głównie na 25 metrów i na tej odległości rewolwer pokazywał doskonałe skupienia – z amunicji .38 Special z pociskiem tarczowym Wadcutter grupy 5 – 6 strzałów układały się w kole o średnicach 30 – 35 mm. Nabojami pełnej mocy kal. .357 Magnum broń biła gorzej, ale i tak udawało się osiągać grupy rzędu 40 – 45 mm. Zupełnie nieźle, oczywiście  jak na broń krótką.

            Na 50 metrów rewolwer także strzelał bardzo dobrze, nawet amunicją nie przewidzianą dla takich dystansów czyli słabymi „wybijaczami dziur” typu Wadcutter. Znacznie łatwiej było mi dobrać celny pocisk w kalibrze .38 Special niż w .357 Magnum, ale i to się udało – pozostałem ostatecznie przy Hirtenbergerze w .357 Mag.  i Wadcutterze .38 Special od Sellier & Bellota. Amunicja czeska była stara, ale sprawowała się przyzwoicie.

            Powyżej 50 metrów z Rugera nie odważyłem się strzelać, choć kiedyś, z broni krótkiej typu TT udawało mi się zaliczać strzelania na ocenę dobrą nie z typowego dystansu 25 metrów ale nawet z odległości trzykrotnie większej. Ba, pewien stary chorąży z mojej jednostki mobilizował młody rocznik, osiągając z Tulskiego Tokariewa wz. 33 lepsze wyniki niż większość poborowych z kbk AK. I był to dystans 100 metrów, tarcza 23 P. Chorąży strzelał z postawy stojąc, a wojsko z leżącej. Ot, sztuka…

            Zmodernizowałem swojego Rugera, wprowadzając kolbę przystawną i tani kolimator typu otwartego. Wykorzystałem kolbę od najtańszej broni rosyjskiej czyli pojedynki łamanej Iż – 18.  W ten sposób skompilowałem międzynarodowy rewolwero – karabin, amerykańsko – rosyjski, do tego jeszcze z chińską przystawką, bo stamtąd pochodzi kolimator.

            Kolba ma długość 365 mm i jest mocowana za pomocą solidnego wkręta. Okładziny rękojeści rewolweru zostały zdjęte, w ich miejsce zrobiono wklejki z drzewa orzechowego, łączone z kolbą. Trochę utrudnia to chwyt i nie jest on już tak wygodny jak w rewolwerze, ale da się z tego składać i strzelać. O pochodzeniu osady świadczy ebonitowa stopka z napisem „Bajkał”. Kolbę da się odłączyć i zastąpić oryginalnymi  okładkami chwytu, choć trwa to dobrą minutę.

            Rewolwer został przystrzelany z kolimatorem na dystansie 75 metrów, tylko w celu sprawdzenia jak bije  improwizowany subkarabinek na tak znacznej odległości. Nie ma tutaj mowy o precyzyjnych wynikach, bowiem czerwona kropka wielkości 3,5 MOA (101,85 mm/100 m) przesłania część celu.

            Delikatny Wadcutter o energii kinetycznej Eo ledwo przekraczającej 200 J poddał się – oczywiście w tym sensie, iż pojedyncze pociski odskakiwały zbyt znacznie. Dobrej grupy nie udało się zrobić.  Czasem dwa – trzy pociski układały się blisko siebie (ok. 6 cm/75 m), pozostałe jednak dawały mocne, nieprzewidywalne odskoki. Nie na darmo Rosjanie nazywają je „korotkobojnyjmi”.  Semiwadcutter kal. .357 Magnum dał lepsze skupienia – rzędu 11 cm/75 m,  dla serii 5 strzałów. Minimalnie lepszy był „bojowy” Hirtenberger .357 Mag. – jedna grupa dała skupienie rzędu 8,5 cm/75 m, średnio jednak serie dały rozrzut ok. 10 cm/75 m.

I wreszcie ostatnia próba, na 100 metrów. Tarcza 23 P, popiersie z pierścieniami. 5 strzałów nabojami Hirtenberger kal. 357 Magnum. Wynik – 38 pkt. Rozrzut serii strzelanej z pozycji siedzącej byłby naprawdę niewielki, ale jeden pocisk znacznie odskoczył – aż na 20 cm. Bez niego skupienie wyniosłoby  13 cm. Jak na broń krótką – bardzo dobrze. Zbliżony wynik – dokładnie 14,5  cm (krąg zawierający wszystkie przestrzeliny) udało mi się zrobić w kolejnej, 5 pociskowej serii.

Kąt stopki kolby trochę przeszkadza w ułożeniu jej w dołku strzeleckim. Trzeba będzie to dopracować. Warto strzelać w okularach, zwłaszcza w pozycji siedzącej. Broń jest znacznie bliżej oka niż przy prowadzeniu ognia z jednej ręki.

Przy strzelaniu Wadcutterami mamy pełną rekreację, żadnego odrzutu czy nawet podrzutu lufy. Także nabój .357 Magnum, pewnie z powodu mocno dociążonej broni pod względem pchnięcia jest łagodny jak baranek. Nie da się tego samego powiedzieć o huku wystrzału. Na częściowo zamkniętym obiekcie strzelnicy strzał z .357 Magnum będzie jak grom i tutaj innej opcji niż dobra ochrona słuchu być nie może. Mogą być stopery.

Karabinek rewolwery wzbudzał sporą sensację na strzelnicy. Jeden z myśliwych stwierdził nawet, iż byłby to idealny zestaw dla „kłusoli”, gdyby nie dwa fakty – za długo trwa odłączanie kolby oraz zbyt mocny jest huk wystrzału. Panie, na trzy kilometry toto słychać – lepszy jest już kbks – komentarz  był bardzo wymowny. Gdy pytają jakiej konstrukcji jest ta broń, dla żartu pokazałem napis na kolbie: Bajkał. Panie, Ruscy to mają wynalazki. Gdyby zrobili w kalibrze .44 Magnum i dali trochę dłuższą lufę, sam bym to kupił. Na dzika jak znalazł, a jaki poręczny… Oceniając komentarze, można stwierdzić, iż nasi  łowcy lubią takie eksperymenty.

A ja dodam, że taka hybryda od zawsze chodziła mi po głowie. Wiele lat temu strzelałem z Lugera z dostawną kolbą, potem z Mausera wz. 1896. Oba pistolety miały długie lufy, szturmowa parabelka nawet dłuższą od Rugera (200 mm). Jednak wyniki, jakie osiągałem z nich na dystansie 100 metrów były gorsze niż z „rewolwerokarabinu”. Może to zasługa  kolimatora, a może konstrukcji tej broni – wiadomo, nieruchoma lufa daje sporą przewagę. Za to skład długich pistoletów z kolbą był lepszy, ale to mam nadzieję uda się jeszcze dopracować. Ostatecznie Rugera  przystrzelałem na 50 m, z przewyższeniem rzędu + 4 cm.

 Masa całkowita broni wynosi 2020 g (bez nabojów), długość 640 mm. Jakość wykonania Rugera jest wysoka, wszystko pracuje jak w zegarku. Bęben jest pokryty fabrycznym grawerunkiem. Rozbieranie broni do czyszczenia jest proste, sam bęben wyjmuje się ze szkieletu. Ładowanie – albo przez okno, pojedynczymi nabojami, albo cały bęben, po jego zdemontowaniu. Rewolwer zbudowany jest solidnie, z zapasem masy. Można odnieść wrażenie, iż bęben tych rozmiarów pomieściłby nie sześć, ale nawet osiem komór kalibru .357 Magnum. Wydaje się, iż jako karabinek rewolwerowy lepiej sprawdziłaby się wersja z dłuższą lufą (9 – 10 cali) i taka jest w ofercie Rugera. Nie mogłem jej jednak dostać w naszym kraju.

Osobiście bardzo lubię rewolwery tej firmy. Oceniam je  jako porównywalne ze Smith – Wessonami, choć te ostatnie mają lżejszy spust. Rugery za to są żywotniejsze. To mocna, robocza broń, do tego świetnie wykończona. Czego można chcieć więcej?

Grawerka

Ruger New Model Blackhawk

Ruger w całej okazałości

Marek Czerwiński

 

Leave a Comment:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *