Na naszym rynku pojawiła się broń dość egzotyczna – strzelba rewolwerowa Lazer tureckiej firmy Francolin. Nie jest to oczywiście żadne kuriozum – taką broń do niedawna produkowali Rosjanie, pod nazwą MC 255, w kalibrach 12 i 20.
Turcy wykorzystali marketingowy sukces rewolwerów firm Taurus (Judge) i Smith & Wesson (Governon) oraz brazylijskiej strzelby Circuit Judge. Wymieniona broń miała kaliber .410 i ten sam ciekawy nabój wykorzystano w broni tureckiej. Rewolwery mogły też strzelać nabojem .45 Long Colt, broń turecka takich możliwości – przynajmniej na tym etapie nie daje.
Mały kaliber, dawnej nazywany 36, obecnie .410 (w przeliczniku calowym) przez wielu jest traktowany jako rekreacyjny, a nie myśliwski. Nic bardziej mylnego. Jest to amunicja pełnej wartości, tyle że z racji mniejszej naważki śrutu wymaga lepszych umiejętności strzeleckich. W praktyce zasięg skutecznego strzału śrutem przy naboju .410 jest ograniczony do ok. 25 metrów. Kulą można strzelać dalej, nawet do 75 metrów. Dlaczego? Część pocisków kulowych tego kalibru osiąga duże prędkości początkowe a to powoduje spłaszczenie trajektorii. Trzeba też pamiętać, iż w tym kalibrze mamy do czynienia z różnymi długościami nabojów (np. 63 i 76 mm), a to oczywiście wpływa na wielkość ładunku prochowego i masę pocisku czy ładunku śrutu.
Strzelba Francolin Lazer strzela nabojem pełnej mocy /Magnum/ czyli z łuską długości 76 mm. Można w niej stosować także krótsze naboje, o niższym potencjale energetycznym, np. do treningów na strzelnicy. Nabój .410 jest bardzo popularny u naszych wschodnich sąsiadów, głównie dlatego, że wykorzystywany jest w śrutowych wersjach automatu Kałasznikowa (Sajga .410).
Broń firma Francolin zasilana jest z pięcionabojowego, stalowego bębna, który do ładowania odchylany jest w lewo. Odchylenie bębna następuje identycznie jak w systemie Smith & Wesson czyli po wciśnięciu zatrzasku umieszczonego z lewej strony szkieletu. W konstrukcji nie stosuje się żadnych stopów metali lekkich. Lufy „rewolwerówki” mogą mieć trzy długości: 508, 560 lub 610 mm (20, 22 i 24 cale). Wyposażone są w mechaniczne przyrządy celownicze dwóch typów. klasyczne sztucerowe lub w formie szyny Battue, ułatwiającej strzelanie do celów ruchomych. Muszka ma czerwoną wstawkę ze światłowodu.
W 2019 roku pojawiły się odmiany z lufą długości 710 mm. Jest ona wyposażona w szynę wentylowaną i komplet wymiennych czoków.
Problemem strzelb rewolwerowych jest przedmuch gazów występujących między bębnem a lufą. Gazy te operują w obrębie policzka i oczu, stwarzając dyskomfort dla . strzelca. W typowym rewolwerze kwestia nie ma znaczenia bo strzelamy z wyciągniętej ręki i szczelina między bębnem a lufą znajduje się daleko od twarzy. Frankolin zabezpieczył swoją broń specjalną osłoną (mocowaną dwiema śrubami), częściowo chroniącą przed tym zjawiskiem.
Kolejnym problemem strzelb rewolwerowych jest twardy spust w systemie podwójnego działania (DA – Double Action) . Stalowy bęben mieszczący naboje kalibru .410 musi być długi i ciężki. Jego wstępne obrócenie o 1/5 realizowane jest ręcznym napinaniem kurka. Wymaga to zastosowania niemałej siły. Jeśli jednak napniemy kurek kciukiem (tryb pojedynczego działania SA – Single Action) opór znacznie się zmniejszy.
Łoże strzelby wykonane jest z orzecha i składa się z kolby typu niemieckiego (z nieco powiększonym chwytem pistoletowym) oraz czółenka. Broń jest bardzo lekka: waży ok. 2,8 – 3,0 kg, w zależności od długości lufy.
Miałem przyjemność sprawdzenie tej broni (z lufą długości 61 cm i regulowaną szczerbinką) na strzelnicy myśliwskiej.
Krótki test obejmował próby strzelań śrutem z odległości 25 i 35 metrów oraz kulą (typu breneke .410/63) z 50 metrów. Pociski kulowe mogą mieć masę od 8 do 16 g. Śrut nr 5 dawał przyzwoite pokrycie na 25 metrów, dalej już niekoniecznie. Może to wynikać z czoka typu cylinder. Za to pociski kulowe – jak na gładką lufę okazały się piekielnie celne. Udało mi w seriach po 3 strzały osiągnąć skupienie rzędu 6 – 7 cm/50 m.
Pokusiłem się w związku z tym o próby ostrzelania standardowej, nieruchomej tarczy dzika na 75 i 100 metrów. Przyrządy celownicze były zapewne ustawione pod inną brenekę, bowiem pociski układały się dość daleko od punktu celowania. Niemniej skupienie było bardzo dobre (ok. 10 cm) jeszcze na dystansie 75 metrów. Można więc zaryzykować twierdzenie, iż przy strzelaniu kulami strzelba tego kalibru jest znacznie celniejsza i ma większy zasięg od popularnej „dwunastki”, oczywiście przy słabszych parametrach energetycznych. Odrzut i podrzut lufy są tak niewielkie, że można je zupełnie pominąć. Pozwala to na błyskawiczne ostrzelanie paru, a nawet kilku celów.
Osłony szczeliny między bębnem, a lufą funkcjonują dość skutecznie, niemniej odczuwałem delikatne „szczypanie” na policzku. Może to wynikać z mojego przewrażliwienia – zdarzyło mi się bowiem dostać gazami po twarzy przy strzelaniu z repliki karabinu rewolwerowego kalibru .44 Magnum, produkcji włoskiej.
Przy strzelaniu ze strzelb rewolwerowych bezwzględnie zalecam stosowanie dobrych okularów strzeleckich.
Niektórzy idą jeszcze dalej i używają masek lub innych osłon twarzy.
Znacznie łatwiej strzela się w trybie SA, czyli ze wstępnym odwiedzeniem kurka kciukiem. Droga spustu i jego opór są wtedy znacznie mniejsze. Tryb DA zakłóca celność, dochodzi do obniżania punktu trafień.
Jakość wykonania strzelby firmy Francolin jest wysoka. Cena może dochodzić do 3 tys. złotych. Czy warto tyle zapłacić? Tak, jeśli cenimy egzotykę i szukamy sposobu, by wyróżnić się z tłumu szeregowych łowców. Pewne jest, że nikt z kolegów nie ma (i pewnie nawet nie widział) tak niezwykłej broni.
Marek Czerwiński