RSS

Kolimator Redring

21 sty

Na rynku kolimatorów typu otwartego  pojawił się jakiś czas temu model przeznaczony wyłącznie na broń śrutową.  Przyrząd nazywa się Redring; został opracowany przez Szweda P.O Ostergrena. Jest on myśliwym i strzelcem sportowym, prowadzącym od 25 lat własną szkołę strzelecką.  Przez kursy Ostergrena przewinęło się ok. 30 tys.  ludzi.  Stanowi to niebagatelną liczbę; on sam zresztą jest znany w całej Skandynawii.  Redring  bywa przedstawiany w reklamach, jako swoista rewolucja w świecie „red dotów”.  Prawdą  jest, iż wcześniej nie projektowano kolimatorów specjalnie na „shotguny”. Wyrób dzierży więc palmę pierwszeństwa. Nie ma co do tego wątpliwości.

Czy Redring jest rzeczywiście rewolucją w świecie „red dotów”. Sprawdźmy to.  Kolimator testowałem na strzelnicy myśliwskiej,  na nadlufce Iż – 27 oraz samopowtarzalnej strzelbie śrutowej Khan Matrix Natura.  W komplecie znajduje się zestaw montażowy, ułatwiający osadzenie Redringa  na dowolnej broni, wprost na szynie (jeśli ma ona szerokość 5 – 11,5 mm). Kolimator nie wymaga oddzielnego przystrzeliwania. Montaż jest bardzo niski, dzięki czemu celuje się prawie intuicyjnie. Strzelałem na dystansie  25 i 35 metrów,  m.in. do tarcz kartonowych o wymiarach  75 x 75 cm.  Śrut nr  2 i 4  (3,5 oraz 3,0 mm). Wiązki śrutu układały się właściwie, przy czoku  ½   i  ¾    całkowicie wewnątrz kręgu celowniczego.  Przy zwężeniu cylindrycznym część śrucin wychodziła oczywiście poza znak celowniczy.  Operacje manualne (włączanie, wyłączanie, zwiększanie i zmniejszanie natężenie podświetlania)  są  proste i czytelne.

Przy szybkim strzelaniu do ruchomej tarczy zająca kolimator był porównywany  z prostym modelem, oferowanym  za mniej niż 300 zł. Jego również osadzono na tych samych strzelbach. Redring okazał się trochę szybszy w „łapaniu celu”, ale różnica nie była wyraźna. Czerwony krąg  Redringa (stąd nazwa przyrządu) jest nieco lepszy od pojedynczej kropki,  jednak nie zawsze, ściślej -nie w każdym zastosowaniu.

W kontekście tego małego testu nasunęło  mi się parę istotnych wniosków. Po pierwsze, Redring jest zdecydowanie za duży, wręcz „kobylasty”.  Dotyczy to zarówno nadmiernej długości (aż 134 mm !)  jak i szerokości  (44 mm).  Na myśliwskiej śrutówce  wygląda po prostu źle.  Zakłóca linię broni, która przecież w przypadku klasycznej dubeltówki czy nadlufki powinna być subtelna. Na moich strzelbach śrutowych osadzałem do tej pory kolimatory o bardzo małych gabarytach, długości  40 – 55 mm, szerokości 23 – 25 mm i masie do 70 g.  Taki przyrząd nie był specjalnie widoczny –  i o to chodzi.  Oceniany  model waży z montażem aż 192 g. Nadmierne wymiary Redringa przyjęłyby się może w świecie kolimatorów wojskowych, na „pompach” lub półautomatach obwieszonych szynami taktycznymi ale nie na  klasycznej strzelbie, która musi być stonowana, wręcz subtelna. I nie jest to tylko moje zdanie. Ponadto dodatkowe 200 gramów na broni zakłóca zbalansowanie  broni śrutowej, a przecież dobre wyważenie decyduje o wynikach strzału.

Plusem Redringa jest brak konieczności ustawiania średniego punktu trafień. Osadzamy kolimator na szynie i koniec, śrut trafia w obszar zaznaczony czerwonym pierścieniem. Tańsze modele wymagają takich regulacji, co zajmuje sporo czasu i nie jest wcale łatwe, zwłaszcza w kolimatorach typu otwartego.

Kolejna uwaga dotyczy znaku celowniczego.  Podświetlany krąg, złożony z czterech wycinków koła sprawdza się, ale tylko przy strzelaniu śrutem. Nasi łowcy, chcemy tego czy nie równie często strzelają pociskami kulowymi do luf gładkich. Mają się domyślać gdzie trafi ich breneka? Wskazany byłby dodatkowy znak celowniczy w formie centralnego, małego punktu wewnątrz okręgu. W tym przypadku  konieczne byłoby wprowadzenie funkcji regulacji średniego punktu trafień.

I wreszcie  ważny aspekt – cena. Za taką sumę (2900 zł !) można kupić niezłą strzelbę śrutową.  Niewielu stać na taki wydatek.  Jest ona wyraźnie skalkulowana pod odbiorcę z Zachodu. Ze wszystkich stron kuszą nas małe, uniwersalne  red doty, oferowane za znacznie mniejsze pieniądze. Wielu łowców używa wyrobów dziesięć razy tańszych i nie narzeka.  Nie sądzę, by Redring miał nad nimi aż tak wyraźną przewagę. Nie ma paralaksy? Aimpoint (i kilka innych kolimatorów) też jej nie ma. Zresztą, błąd paralaksy w przyrządzie,  ułatwiającym celowanie z broni śrutowej nie jest tak istotny. Strzelamy przecież z bliska, maksymalnie z 40 metrów. We wszystkich tańszych kolimatorach błąd  jest eliminowany właśnie na tym dystansie.

Podświetlany krąg nie jest już ewenementem. Stosuje się go w wielu red dotach, w dodatku z drugim, mniejszym okręgiem wewnętrznym lub punktem w środku, ułatwiającym korzystanie z kuli.

W ulotce reklamowej i instrukcji podkreśla się (praktycznie na pierwszym miejscu)  możliwość celowania obuocznego. Odniosłem wrażenie, iż jest to jakaś wybitna cecha Redringa,   a przecież wszystkie kolimatory, niezależnie od ich klasy i ceny są do tego stworzone.  Kolejną przewagą ma być funkcja mierzenia natężenia oświetlenia w okolicy celu. Realizowana jest na obszarze odpowiadającym podwójnej średnicy pierścienia  (reguluje to procesor, który automatycznie dostosowuje natężenie świecenia siatki do jasności otoczenia celu). Ciemne tło – pierścień będzie mniej widoczny, tło jasne – krąg ma się wręcz  jarzyć. To także nic nowego. Większość współczesnych kolimatorów typu otwartego dysponuje funkcją automatycznego dostosowywania natężenia kropki do warunków otoczenia. Mają je nawet red doty, kosztujące wielokrotnie mniej niż Redring.

 Poddajmy analizie  kolejną „przewagę” Redringa – uniwersalny montaż, oferowany w komplecie.  Owszem, jest bardzo niski – rozpatrywany model nie wystaje mocno nad szynę.  Dzięki temu dostajemy naturalnie niską linię celowania. To zaleta. Jednak  przy wielu kolimatorach dostajemy  dwie lub trzy szyny montażowe, w cenie.  Zresztą dokupienie odpowiedniej szyny do red dota  (zwłaszcza o budowie i wymiarach popularnego Doctera Sight II lub III)  narazi nasz portfel na wydatek rzędu 50 – 100 zł.

Funkcja kompensowania siły odrzutu – rzecz przydatna, bo strzelby kalibru 12 potrafią sponiewierać nie tylko obojczyk ale i optykę.

I wreszcie kolejna zaleta – możliwość mierzenia odległości do celu. Podświetlany krąg wytycza obszar  60 cm na dystansie 20 metrów. Wszystkie śruciny winny mieścić się wewnątrz znaku celowniczego. Komuś, kto ma obycie z bronią śrutową wiele to nie daje.

Okres gwarancyjny  to 5 lat.   Powinien być znacznie dłuższy, wszak klient  grubo za to płaci. Wykonanie i wykończenie Redringa jest bardzo dobre. Obudowa z anodyzowanego  aluminium  wydaje się trwała. Tutaj zastrzeżeń mieć nie można.

Reasumując – Redring nadaje się dobrze  na broń śrutową  ale raczej typu policyjnego.  Cena wyrobu  jest zdecydowanie zbyt wysoka, analizując nasze realia.

Dane techniczne:

  • Bateria – AAAA 1,5 V. Żywotność  ogniwa 300 godz.(uwaga – po czterech godzinach pracy Redring wyłącza się sam, zapominalskim oszczędzi to wydatków);
  • Masa – 134/192 g (bez montażu, z montażem);
  • Wymiary – 134/44/45,7 mm (długość x szerokość x wysokość);
  • Wysokość wysunięcia nad szyną – 33,6 mm;
  • Materiał – dural

Marek Czerwiński

 
18 komentarzy

Dodano przez dnia 21 stycznia 2016 w Optyka

 

Tags: , ,

18 responses to “Kolimator Redring

Skomentuj ~Marek Cz. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *