RSS

Moje 15 kalibrów

02 sty

Podczas spotkań z myśliwymi nieraz jestem pytamy o mój arsenał i ulubione kalibry. Niektórzy są mocno zawiedzeni, że nie używam armat w rodzaju .458 Winchester Magnum.

Przez ponad 30 lat strzeleckiej przygody miałem szczęście obcować z ponad setką kalibrów broni kulowej.  Była to broń myśliwska ale i sportowa czy wojskowa. Nie chodzi o kontakt sporadyczny lecz o przyjemność posiadania własnego sztucera czy karabinu.

Rozpiętość kalibrów była znaczna, nie brakowało broni pod mocne naboje, w rodzaju  8 x 68 S czy 9,3 x 64. Nie  posiadam tylko sprzętu na „wielką piątkę”. Nie wykluczam jednak możliwości zakupu repetiera w kalibrze nie mniejszym od .375 H & H Magnum, o ile tylko będą planował polowanie na Czarnym Lądzie. W moim arsenale była broń w starych,  rzadkich kalibrach, w rodzaju 8,15 x 46 R czy  8 x 50 R.  Wiele lat temu oswajałem Arisaki  w kal. 6,5 x 50 SR, Carcano w 6,5 x 52 czy sztucery w płaskotorowych kalibrach vom Hofe (np. 7 x 66 SE).

Pociski o różnych ksztaltach

Nie elaboruję samodzielnie amunicji, ważny jest więc czynnik ekonomiczny. Nabój musi być dostępny na rynku i produkowany przynajmniej przez parę firm. Koszt zakupu nie może powalać na kolana, bo prócz samego polowania ważna jest też przyjemność treningu na strzelnicy. Nigdy nie zżyjemy się z konkretnym egzemplarzem broni, jeśli nie będziemy regularnie trenować.

Z biegiem lat niektóre kalibry „wykruszały” się. Wynikało to najczęściej z kiepskiej dostępności amunicji. Część sztucerów odsprzedałem, inne – bardziej cenne (głównie w aspekcie sentymentalnym) mają u mnie zapewnioną emeryturę.

Zawsze twierdziłem, iż wciąż ciągle szukam „swojego” kalibru i „swojego” sztucera. Wszak co roku wprowadzone są nowe, czasem rewolucyjne naboje i nowe repetiery. Te poszukiwania pewnie nigdy nie zakończą się sukcesem. Może tak właśnie powinno być?

W chwili obecnej bardzo wiele starych czy rzadkich kalibrów dostaje nowe życie. Sprawcą tego cudu są firmy amunicyjne, np. PPU – Prvi Partizan, Serbowie podjęli się produkcji starych, zapomnianych nabojów. Niska cena tej amunicji to bardzo istotny aspekt sprawy.

Stare sztucery czy karabiny mają duszę i często są prawdziwą legendę. Warto je kupować, choćby po to, by przetrwały do przyszłych pokoleń. Ktoś, kto poluje ze zwykłym sztucerem,  w standardowym kalibrze nigdy nie poczuje czegoś co można nazwać „dotykiem historii”.

Spróbuję uszeregować moje preferowane kalibry posługując się tylko jednym kryterium – ilością jednostek broni, jakie posiadałem (bądź posiadam) w ciągu ostatnich 25 lat. Nie ulega wątpliwości, iż najchętniej posługuję się bronią w kalibrze .308 Winchester. Ten nabój w naszych warunkach może aspirować do roli uniwersalnego. Umiarkowany odrzut, bardzo dobre parametry skupienia, doskonały wybór amunicji, optymalne rażenie skuteczne. Nie ma najmniejszego problemu z doborem kuli pod konkretną lufę. Większość z moich sztucerów w .308 Win. to precyzyjne repetiery typu varmint czy match lub broń samopowtarzalna.

Grzybkowanie pocisków kal. 308 Win. przy różnych prędkościach

Używam aktualnie amunicji dwóch firm: Lapua i Remington (Mega, Naturalis, Core – Lokt PSP, Core – Lokt Ultra Bonded i AccuTip), z pociskami o różnych masach. Preferuję pociski średnie i ciężkie (10,7 – 13,0 g).

Na drugim miejscu jest .223  Remington. Nabój tego kalibru jest chyba najtańszy na rynku. Ustępuje cenowo tylko starszym partiom demobilowej amunicji kalibru 7,62 x 39 ale mówimy tutaj o pociskach twardych, w pełnym płaszczu stalowym. Niszczą on myśliwskie lufy szybko i radykalnie.

.223 Rem. to bardzo dobry nabój na lisy i sarny. Kapitalna trajektoria lotu wybacza nam drobne błędy w ocenie dystansu. Przy tradycyjnym wariancie przystrzelania (+4 cm/100 m) każdy cel do 200 metrów jest w naszym zasięgu. Lis często szybko się przemieszcza, nie mamy więc możliwości zmian nastaw optyki. Ten właśnie kaliber polecam w pierwszym rzędzie zapalonym varminterom. Jest też świetny do strzeleckiego treningu, na dystansach do 300 metrów.

.223 Rem. HPBT

Moim ulubioną fabryczną elaboracją jest HyperSonic Remingtona, z pociskiem AccuTip – V. Wzmocniony nabój zbliża się pod względem charakterystyk balistycznych do płaskotorowego .22 – 250 Rem. Do celów tarczowych używam Scenara o masie 4,5 g. Nie ma co ukrywać, iż .223 Rem. wyparł z rynku swojego starszego brata czyli .222 Rem. Ten ostatni także jest bardzo skuteczny na lisy. Około 200 J  mniej na stu metrach da się więc wybaczyć.

Rosyjski 7,62 x 39 jeszcze lepiej nadaje się na sarny ale gorzej na lisy. Doświadczeni łowcy wiedzą, że stary 7,62 x 39 kładzie i dziki.  Niestety, stromy tor lotu pocisku sprawia, że jest on mało skuteczny powyżej 125 metrów. Brak odrzutu, dostateczna celność, sentyment z czasów służby  wojskowej oraz duża dostępność taniej amunicji sprawiają, iż wciąż bardzo go lubię. Trzecie miejsce pod względem moich preferencji i stanu posiadania.  W moim arsenale 7,62 x 39 pracuje wyłącznie w broni samopowtarzalnej. Najcelniejszy z dostępnych mi nabojów to Lapua z pociskiem FMJ 8,0 g. Najlepiej działają na zwierza zwykłe SP z cięższym pociskiem  (9,7 – 10,0 g) oraz  HP o masie 8,0 g, firmy  Barnauł.

Nabój kalibru .30 – 06 początkowo nie należał do moich ulubionych. Traktował mój obojczyk po macoszemu. Potem wybaczyliśmy sobie dawne uprzedzenia i wrócił do łask. Mój zaprzyjaźniony rusznikarz mówi że to „bandycka kula”, bo działa destrukcyjnie i na zwierza i na strzelca. Nie byłbym tak radykalny w osądach.  Aktualnie używam kilku sztucerów w tym kalibrze. Old boy .30 – 06 nadaje się na wszystkie polowania. Ulubione fabryczne elaboracje to Lapua Mega o masach 12 i 13 g oraz Remington  Core – Lokt SP  14,24 g. Ten ostatni najlepiej sprawdzi się na dużych dzikach. Także podczas pędzeń, choć kalibry z grupy .30  nie są do tego wskazane.

Na piąty miejscu listy moich preferencji znajduje się rosyjski 7,62 x 54R. Stary nabój z ostatniej dekady XIX wieku; silniejszy od .308 Win. i minimalnie słabszy od .30 – 06. Doskonale sprawdzony, mocny i skuteczny. W naszych warunkach nadaje się na każdego zwierza. W rosyjskich lufach dobrze sprawdza się nabój firmy Barnauł, z pociskiem SP o masie 13,2 g.

Szóste miejsce zajmuje .222 Rem. Preferuję ten nabój w bardzo lekkich repetierach. Wybieram je do szwendania się po polach i lasach, głównie za drapieżnikami. Wciąż mam dziwny sentyment do .222 Rem. i  dlatego Voere Titan II i Winchester 70 zajmują ważne miejsca w moich sejfach.  Ile okazji strzelenia dzika zmarnowałem przed ten kaliber nie warto nawet wspominać…

.Przy odstrzale kozłów .222 Rem. wymaga bardzo precyzyjnego lokowania pocisku. Nie warto strzelać dalej niż na 150 metrów. Preferowany nabój – Remington  z pociskiem PSP  3,24 g.

Kolejne pozycje okupują kalibry 9,3 x 62; 6,5 x 55 SE oraz .30 – 30 Win.; w wymienionej kolejności.  Pierwszy to typowy stoper na zbiorówki, wskazany do skutecznego obalenia grubego odyńca. Wszędzie tam, gdzie strzelamy do celów w ruchu, występują drobne przeszkody (np. w postaci gałązek) nie zawsze możliwe jest idealne lokowanie pocisku. Ciężka kula daje większe szanse na obalenie lub szybkie dostrzelenie zwierza.

Tepy pocisk kalibru 9,3 x 62 dobrze idzie przez przeszkody

W  9,3 x 62 używam głównie pocisków Mega.

Szwedzki 6,5 x 55 zawsze miał i ma u mnie dobre notowania, przede wszystkim dzięki wysokiej precyzji strzału. Na sarny i mniejsze dziki nadaje się znakomicie. Da sobie radę także z większym odyńcem ale wtedy wskazana będzie Mega z pociskiem 10 g. Na kozły używam Remingtona Core – Lokt PSP o masie 9,07 g.

.30 – 30 Win. to świetny nabój na sarny, zwłaszcza w połączeniu z lekkim sztucerem typu „lever action”. Idealny zestaw na podchód. Ciężki, wolny pocisk o masie 11 g nie niszczy tusz. W ostatnich latach stosuje nabój Remingtona, z pociskiem Core – Lokt SP  11,02 g.

Kolejne miejsce na liście zajmuje .303 British. Nie ma co ukrywać, iż cenię go tylko w zestawie z Lee – Enfieldem No1 lub No4. Komfortowa praca zamka i elegancja  tych starych angielskich sztucerów wciąż budzi zainteresowanie łowców. Umiarkowany nabój, minimalnie słabszy od .308 Winchester nie jest jednak zbyt popularny, co przekłada się na niewielką liczbę fabrycznych, myśliwskich elaboracji. Do dyspozycji mamy głównie klasyczne półpłaszcze typu SP. Jednym z wyjątków jest Core – Lokt Remingtona i ten nabój szczególnie polecam. Uwaga – stary .303 British nie lubi mocnych naważek. Staje się wtedy znacznie mniej precyzyjny.

Mam również sentyment do starego, dobrego 8 x 57 JS. Mój pierwszy sztucer był właśnie w tym kalibrze. I choć lufę miał mocno wystrzelaną i trudno było w cokolwiek trafić nauczył mnie przynajmniej sztuki podchodu. Uważam, że w naszych warunkach ten kaliber powinien być nabywany częściej od .30 – 06. Dlaczego? Lepiej obala i mniej niszczy tusze. Cenię historyczne Mausery, także w hiszpańskich odmianach (Santa Barbara i La Coruna). Stosuję tani nabój firmy Prvi Partizan, z ciężkim pociskiem typu SP.

Kolejnym kalibrem jest 12/76 (12/70), lufa z pełnym gwintem. Taka broń jest bardzo popularna w USA i rzadko spotykana w Polsce. Szkoda, bo pod względem rażenia obalającego nie ma sobie równych i świetnie nadaje się na zbiorówki. TKO przekracza 70 punktów (ponad trzy razy więcej niż .30 – 06 i dwukrotnie więcej od .45 – 70 Govt.!).  Używam sabotowego pocisku AccuTip firmy Remington. Wadą jest wysoka cena naboju (powyżej 12 zł/szt.)  więc na strzelnicy raczej sobie nie postrzelamy. Lufa z gwintem nie nadaje się także do śrutu, a więc albo nabywamy taką broń tylko z przeznaczeniem na pędzenia albo dokupujemy gładką, wymienną lufę.

.454 Casull i .45 – 70 Govt. to perfekcyjne kalibry na zbiorówki. Wolę pierwszy ale tylko z powodu szybszego przeładowania. Krótsza łuska wymaga mniejszej drogi dźwigni wahliwej. Na polowaniu pędzonym liczy się każdy ułamek sekundy. Staruszek .45 – 70 Govt. ma pewną przewagę nad .454 Casull – możliwość stosowania znacznie cięższych pocisków.  Plusy tej „lewarowej artylerii” to małe uszkodzenia tusz i duża odporność na przeszkody. Bardzo cenię sztucery „lever action”, właśnie w połączeniu z solidnymi stoperami.

Łuski-nabojów-.45-70-Govt

Ładowanie-amunicji-.45-70

Listę zamyka .270 Winchester. Jest to w pewnym sensie amerykański odpowiednik 7 x 64, tyle że pocisk ma minimalnie mniejszą średnicę. Nabój powstał na bazie .30 – 06, ze zwężona szyjką łuski. Płaska trajektoria, wysoka celność, dobra skuteczność, niezły wybór amunicji (co prawda głównie z USA) to tylko niektóre zalety. Wolę go od .30 – 06 bo jest mniej kąśliwy. Stosuję lżejsze pociski Core – Lokt PSP oraz Core – Lokt Ultra Bonded.

Posiadam także broń w wielu innych kalibrach – w tym bardzo rzadkich ale ich  nie rekomenduję. Samodzielna elaboracja amunicji jest zajęciem bardzo pracochłonnym. Dotyczy to np. kalibru 5,6 x 39 Bars, popularnego tylko i wyłącznie w Rosji. Naboje są, ale trzeba sprowadzać całe skrzynie, inaczej importerom się nie opłaca. Dubluje on w zasadzie .222 Rem.

W naszych warunkach nie polecam kalibrów Magnum. Magia płaskiego toru oraz potężnych energii kinetycznych do mnie nie przemawia. Nie mam nic do nabojów 7 mm Remington Magnum czy .300 Winchester Magnum, tyle że nie widzę sensu ich używania na  naszą zwierzynę, przy strzelaniu na dystansach ograniczonych do 200 metrów. .300 WM czy .300 WSM to świetne kalibry ale raczej na średnie i duże antylopy. Nowe, silne naboje Magnum na krótszej łusce także są wspaniałe, ale moja przygoda z nimi nie trwała długo. Za głośne, zbyt kąśliwe. Staram się hołdować zasadzie ekonomii sił i środków. Potężne prędkości początkowe pocisków i wysokie ciśnienia wypalą lufy bardzo szybko. Taka amunicja sprawdzi się przede wszystkim przy polowaniach na dużych, otwartych przestrzeniach. Jak będziemy strzelać do lisa np. z .243 WSSM (zwłaszcza na dystansie 75 – 100 metrów)  to prawie cała para pójdzie w gwizdek. Nasz varminting winien preferować kalibry .204 Ruger i .223 Rem. Trajektoria tych pocisków do 200 metrów jest wystarczająco płaska.

Jeżeli kusi mnie jeszcze jakikolwiek kaliber z grupy Magnum, to głównie .338 Lapua Magnum. Wyjątkowo odporny na wiatr boczny i bardzo precyzyjny. Klasa mocnego .338 Lapua Magnum wychodzi dopiero przy dalekich strzałach, powyżej 600 metrów. Większość wzmocnionych nabojów jest tylko tłem dla niego.

Na koniec małe podsumowanie. Nie ma i nigdy nie było złych kalibrów. Każdy się sprawdzi, o ile tylko wykorzystamy jego przyrodzone zalety i będziemy pamiętać o wadach.  Nabój ma swoje konkretne łowieckie przeznaczenie. Nie osiągniemy sukcesu, jeśli na byki będziemy chodzić z .243 Win. Uda się raz czy drugi, a potem czeka nas wstyd z racji niepodniesionego postrzałka. Dumny zwierz zasługuje na celny strzał. Lepszy jest kaliber za duży i za mocny niż za słaby. Niezwykle istotny jest optymalny dobór pocisków, warto skupić się zwłaszcza na najnowszej generacji, z kontrolowaną deformacją.

Moje 15 kalibrów:

  1. .308 Winchester.
  2. .223 Rem.
  3. 7,62 x 39.
  4. .30 – 06.
  5. 7,62 x 54R.
  6. .222 Rem.
  7. 9,3 x 62.
  8. 6,5 x 55 SE.
  9.  .30 – 30 Win.
  10. .303 British.
  11. 8 x 57 JS.
  12. 12/70 sabot slug, lufa gwintowana.
  13. 454 Casull.
  14. 45 – 70 Govt.;
  15. .270 Win.
 
84 komentarze

Dodano przez dnia 2 stycznia 2015 w Amunicja

 

Tags: , , , , , ,

84 responses to “Moje 15 kalibrów

Skomentuj mataczerw Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *