RSS

Myśliwska IWA 2013

07 sie

IWA to prawdziwy raj dla miłośników broni, amunicji i optyki. To właśnie tutaj można zobaczyć wszystkie światowe nowinki. Warto ich dotknąć, zobaczyć jak działają. Sprawdzić nowy sztucer czy strzelbę, zwłaszcza pod względem składu i zbalansowania. Jak ktoś przeżywa zauroczenie konkretną bronią i myśli, że nic lepszego nigdy nie znajdzie powinien koniecznie przyjechać do Norymbergii. Tutaj wiele poglądów ulega przewartościowaniu. Trzeba wręcz celebrować te krótkie targowe dni, bo przecież zdarzają się tylko raz w roku.

Do przyjazdu na IWA namówiłem starego łowcę, który na polowaniach zjadł zęby. Człowiek ten należy do PZŁ od ponad 45 lat. Mimo zaawansowanego wieku zachował doskonalą sprawność fizyczną i umysłową. Mógłby zaskoczył niejednego „internetowego” gówniarza, z gatunku tych, co to polują głównie na łowieckich portalach. Prawie każdego dnia przemierza pola i lasy, tropiąc lisy czy jenoty. Dziki go już nie kręcą, bo to za łatwy cel. Jego pierwszą bronią była stara, rosyjska pojedynka kurkowa kal. 16, odziedziczona po ojcu. Potem przyszła kolej na dubeltówkę z Suhl. Zaczynanie od broni śrutowej to dobra droga, bo uczy pokory i sztuki podchodu. W końcu latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku dorobił się wreszcie czeskiego sztucera w kalibrze 7 x 64. Do tej pory dwukrotnie wymieniał w nim lufę, co świadczy o solidnych nastrzałach. Był wręcz zakochany w swoim starym ZKK 600, twierdząc ze niczego więcej nie potrzebuje. No i na jego szczęście czy nieszczęście przyjechał do Norymbergii. Spotkaliśmy się pod koniec drugiego dnia, ogólnie był zafascynowany atmosferą targów ale nic specjalnie go nie urzekło. Zaprowadziłem go więc do gabloty, gdzie eksponowane były karabiny M 14, zarówno w wersjach myśliwskich jak i sportowych. Wiedziałem, co nakręci starego żołnierza. Nemrod obejrzał broń, złożył się kilka razy, zobaczył jak działa i… zachorował. Wracał do tej ekspozycji kilkanaście razy, nie mówiąc już o tym, ile razy dzwonił do mnie. Pewnie porównywał cenę zakupu ze swoją kiepską emeryturą. Co ciekawe, wcześniej ostro kpił z tych wszystkich, którzy na łowy wybierali się z klonami Kałasznikowa. Radom – Huntery czy Sajgi kwitował jednym zdaniem – to nie jest broń myśliwska. Nie godzi się polować z Kałachem, polowanie to nie wojna – dodawał. Gdy przypominałem mu te opinie  odpowiedział – ja zdania nie zmieniłem. Ruski AK nie powinien nawet stać przy M 14. „Czternastka” wygląda jak dobry sztucer. Tak piękna broń lasu  nie sprofanuje.

Cóż, mnie akurat nie musiał pytać o radę. Ja wiem, że to ostatni prawdziwy karabin samopowtarzalny, który sprawdzi się na polowaniach. Silny nabój, świetna rasowa osada. Wzornictwo znacznie lepsze od wszystkich współczesnych konstrukcji, w rodzaju przekombinowanego Benelli Argo. I nie ma żadnego  sensu przeliczenie kosztów. Jak ktoś prawdziwie zakocha się w broni, musi ją mieć. Warto nawet przeżyć kilka miesięcy na suchym chlebie. Może M 14 będzie już  ostatnią miłością starego łowcy?

Szczegółowy opis broni z targów zaczynałem zwykle od „gwintu”. Czas zrobić mały wyjątek. Moją uwagę przykuł bowiem nostalgiczny trojak śrutowy kal. 12/76, przedstawiony przez włoską Chiappę. Myślałem, że czasy śrutowych trójlufek bezpowrotnie minęły. Drylingi kulowo – śrutowe nadal są w modzie, ba – zupełnie  słusznie aspirują do roli broni elitarnej. Najmodniejsze są dryling ekspresy, z dwiema lufami kulowymi w solidnych kalibrach (najlepiej 9,3 x 74R).  Dlaczego więc trojak? Po co komu trzy śrutowe lufy gdy można używać strzelby samopowtarzalnej? Spróbujmy to rozważyć. Czasem na świat przychodzi broń, która potrafi nas zauroczyć. Może i nieco wbrew logice. W łowiectwie wciąż jest miejsce dla konstrukcji tradycyjnych, a broń łamana jest przecież kwintesencją klasyki myśliwskiej. Dlatego wielu wciąż woli trzy lufy zamiast pojemnego magazynka półautomatu. Nasz nowy trojak powstał w Turcji ale sprzedawany jest głównie przez Włochów. Broń pozwala na wyzwolenie trzech strzałów w rekordowym czasie 0,36 sekundy. To znacznie szybciej niż przeciętna strzelba samopowtarzalna. Blok luf jest tak dobrze zbalansowany, iż praktycznie nie odczuwamy odrzutu ani podrzutu. Cała konstrukcja jest zwarta i estetyczna, prawdopodobnie dzięki dobremu schematowi – trzecia lufa jest bowiem umieszczona nad dwiema horyzontalnymi. Lufy mogą mieć długość 71 lub 47 cm. Ta ostatnia opcja zapewnia broni wyjątkowo dobry balans ale nie należy zapominać, iż krótkie lufy sprzyjają błędom celowania. Będzie to więc propozycja raczej na polowania leśne niż polne czy wodne, choć z drugiej strony producent postarał się o wyposażenie obu wersji w komplet wymiennych czoków. Przy długich lufach mamy górną szynę wentylowaną z podświetlaną muszką, przy krótszych tylko muszkę. Mechanizm spustowy z pojedynczym językiem nie ma selektora. Kolejność strzałów jest następująca: prawa dolna, lewa dolna i na końcu górna lufa. Bezpiecznik nieautomatyczny umieszczony jest tradycyjnie, na szyjce kolby. Baskila stalowa może być tradycyjnie oksydowana lub chromowana. Czółenko jest dość szerokie, ale dzięki temu dobrze chroni dłoń strzelca. Osada z selekcjonowanego orzecha dysponuje kolbą typu niemieckiego, z wyraźnie zaznaczonym chwytem. Kolba jest długa – równe 370 mm, do tylnej części kabłąka. Nawet wysoki łowca nie będzie więc odczuwał dyskomfortu. Żadna broń nie może być  idealna – wadą trojaka jest nadmierna masa wersji standardowej. 3,95 kg to niemało; trudno więc polecać ten wariant Dianom lub łowcom w gorszej kondycji fizycznej. Dla nich przewidziana jest broń z krótszymi lufami. Ta waży tyle ile powinna – 3,35 kg. Warto podkreślić wysoką jakość wykonania i wykończenia. Trudno wręcz uwierzyć, iż trójnik powstał w Turcji. Pewne jest, że Chiappa nie pozwoliłaby sobie na żaden eksperyment. Jeśli uznany producent daje na tej broni swoje logo, musi być jej pewien.

Można domniemywać, iż turecki wytwórca szykuje sobie dogodna bazę pod broń kombinowaną lub dryling kulowy. Ponoć już niedługo pojawią się na rynku konstrukcje broni gwintowanej znad Bosforu. Sprzyjają temu zmiany prawne , dopuszczające  „gwint” do polowań.

Chiappa wprowadziła w tym roku inne arcyciekawe rozwiązanie, specjalnie  na zwierzynę grubą. Bazą jest strzelba śrutowa, z zamkiem sterowanym dolną dźwignią wahliwą. Stary, groźnie wyglądający model z 1887 roku, rozsławiony przez filmowego Terminatora. Pozornie nic nowego. Różnica jest jednak kolosalna. Arnold Schwarzenegger używał śrutowego obrzyna, tutaj mamy broń długą w kalibrze 12 ale z gwintowaną lufą i mechanicznymi przyrządami celowniczymi typu Skinner. Sabotową kulą da się strzelać celnie na dystans  ponad stu metrów, sprzyjają temu dobry przeziernik i podświetlana muszka. Ten lewarowy model Winchestera powstał w 1887 roku, sto lat później opracowano lufę gwintowaną kalibru 12 i specjalne pociski do niej.  Teraz te rozwiązania konstrukcyjne udało się połączyć w jedno i mamy świetny efekt – szybkostrzelny „lever action”  pod mocny nabój kalibru 12/76. Broń z lufą 560 mm jest zwarta i dobrze zbalansowana. Przewidziano bazy montażowe pod lunetę typu Scout lub kolimator.  Magazyn podlufowy mieści tyle nabojów ile można – pięć, plus szósty w komorze nabojowej. Bezsprzecznie, kapitalny model, nie tylko na zbiorówki.  Tak historia miesza się ze współczesnością. Z korzyścią dla myśliwych, bo przecież każdy z nas chce mieć broń inną niż wszyscy. Lewar bardzo rzadkiego systemu, z gwintowaną lufą kal. 12 daję gwarancję, iż drugiego takiego nie spotkamy u kolegów, może przez całe nasze życie. Jak już drążymy temat nowych modyfikacji broni z dolną dźwignią wahliwą, warto zwrócić uwagę na Alaskana, zwłaszcza z krótką lufą  (457 mm), produkowanego w kalibrze .44 Magnum.

Alaskan

Uroda tej broni jest wręcz urzekająca, a przecież zastosowano tutaj nie orzech a współczesną osadę firmy Hogue, z ogumowanego tworzywa. Chrom na lufie i komorze zamkowej idealnie komponuje się  właśnie z matową czernią syntetyku. Nostalgię za Dzikim Zachodem pogłębia ośmiokątny profil lufy. Może dlatego na stoisku Chiappy kłębił się taki tłum? Włosi pokazali też inne, ciekawe nowości – tańszy od Alaskana model 1892 Trapper (z tym samym celownikiem mechanicznym Skinner) oraz 1886 Carbine, z lufą długości 560 mm. Coś równie pięknego jak Kodiak (wprowadzony rok temu), ale w innym, klasycznym stylu, z dłuższym magazynkiem i osadą z orzecha. Stopka jest solidnie okuta stalą lub brązem, jak w oryginale. Kolejne urzekające sztucery „lever action”, w solidniejszych kalibrach .45 – 70 Govt. i .444 Marlin można było zobaczyć na wystawie firmy Davide Pedersoli. Pedersoli, podobnie jak Chiappa wykonuje wiele modyfikacji doskonałych karabinów Winchester Model 1886.  Wszystkie niezwykle piękne, niemniej nie należy zapominać, że włoskie repliki Winchesterów nie są i nigdy nie były tanie. Jak chcemy odrobinę nostalgii ale za budżetowe pieniądze trzeba skierować wzrok na Brazylię, konkretnie firmę Rossi. Rossi zanęcił rynek „ciężką artylerią” w kalibrze .45 – 70 Govt. Do wyboru są wersje ze stali węglowej, tradycyjnie oksydowane oraz wykonane ze stali nierdzewnej. Egzotyczny Rio Grande od Rossiego kosztuje znacznie  mniej niż Marlin 1895, a jest przecież jego dokładną kopią, w dodatku w komplecie z szyną Picatinny. Rio Grande można też nabyć w kalibrze .30 – 30 Win. Jak komuś nadal za mało atmosfery westernów, są i lewary śrutowe w kalibrze .410/76, produkowane na bazie Marlina 336. Rossi jest w stanie zaspokoić wszelkie potrzeby miłośników lekkiego Winchestera 1892. Pumy (tak nazywane są repliki  z Brazylii) produkowane są w kilku kalibrach, w tym armatnim .454 Casull. Ten ostatni może być nawet lepszy od .45 – 70 Govt. Dlaczego?  Naboje są tańsze, a proces przeładowania szybszy. Długość rewolwerowego naboju kal. .454 Casull jest mniejsza co ogranicza  skok dolnej dźwigni wahliwej. Niby niuans, ale gdy pędzi na nas mocny odyniec liczy się każdy ułamek sekundy. Jak ktoś szuka Pumy na strzelnicę, do sportu i rekreacji polecam model w kalibrze .357 Magnum. Amunicja jest tania i nie wyzwala odrzutu. Lufy mogą mieć długość 16; 20 i 24 cale, profil owalny lub oktagonalny. Jak ktoś chce polować zimą polecam odmiany z powiększoną dźwignią, w której zmieści się dłoń w rękawicy. Do części modeli Rossi zapewnia montaże pod lunetę bądź kolimator.

Broń systemu lever action z Brazylii

Nasze uwarunkowania prawne nie pozwalają na polowanie z kolejną włoską nowością – super lekką kniejówką Double Badger.  Jest to odpowiednik rosyjskiego „Siewiera”. Mamy tutaj górną lufę kalibru ..22 WMR (w opcji .22 LR) i dolną .410/76.  Całość nic nie waży i nic nie kosztuje – w każdym razie broń jest tańsza nawet od rosyjskiej wersji.  Trochę szkoda, bo ów „borsuk” idealnie sprawdziłby się w rękach zapalonych lisiarzy. O ile dobrze rozumiem nasze przepisy, to łowca może kupić i zarejestrować taką kniejówkę (bo jest lufa śrutowa .410 !) , ale amunicji bocznego zapłonu – do lufy gwintowanej już do niej nie nabędzie. Nigdy nie pojmowałem do końca naszych przepisów łowieckich. I chyba rozumiem je coraz mniej, mimo że poluję  prawie 25 lat. Kto wyliczył, że do lisa czy jenota trzeba strzelać kulą, która na dystansie 100 metrów dysponuje energią nie mniejszą od 1000 dżuli? Jest to totalna bzdura, bo przecież każdy zdrowo myślący łowca wie, że wystarczyłaby energia przycelna (E100) rzędu 250 J.  Cztery razy mniejsza! I wtedy byłoby miejsce dla wzmocnionej amunicji bocznego zapłonu. W ostatnim czasie pojawił się nowy, świetny  nabój (sygnowany jako .17 Winchester Super Magnum), o kapitalnych wręcz parametrach balistycznych. Wiadomo, iż pocisk .22 Winchester Magnum Rimfire jest za wolny, by być wystarczająco skutecznym na 200 metrów. I nie chodzi tutaj o energię kinetyczna, bardziej o stromą trajektorię pocisku. Z kolej .17 Hornady Magnum Rimfire ma wyższą prędkość początkową (powyżej 717 m/s), co oczywiście poprawia balistykę. Niemniej pocisk jest o 10 – 12 granów lżejszy i energii kinetycznej (zdolnej obalić lisa !) wystarcza do odległości 100 –125 metrów.  Gdy próbujemy strzelać z dalszego dystansu  skuteczność gwałtownie spada.  Nowy . 17 Win. Super Mag ma wydłużoną łuskę i większy ładunek prochowy. Bije więc na głowę oba wymieniowe naboje, we wszystkich ocenianych parametrach (energia kinetyczna, zniżenie trajektorii i znos na wiatr boczny). Wystarczy przytoczyć parę informacji. Na dystansie 182 metrów (200 yardów) zniżenie jest mniejsze od pięciu cali (127 mm). Dotyczy to standardowego pocisku o masie 20 granów.  .17 HMR ma zniżenie rzędu 11 cali, zaś .22 WMR nawet 17 cali. W tym ostatnim przypadku analizowano standardowy pocisk o masie 30 granów. W tym roku na rynek trafił nowy, bardzo lekki sztucer firmy Savage –  B.MAG, właśnie pod  amunicję .17 Winchester  Super Magnum. Repetier dysponuje czterotaktowym zamkiem suwliwo – obrotowym oraz wymiennym magazynkiem, z kulistym ułożeniem nabojów. Mechanizm spustowy typu AccuTrigger można dokładnie wyregulować, pod indywidualne potrzeby strzelca. Osada syntetyczna jest bardzo podobna do tej z Axisa. Myśliwi – lisiarze bardzo chętnie kupowaliby taką broń.   I mogą kupować, praktycznie wszędzie tylko nie w naszym kraju.

Nową mini kniejówką pokazał także Savage, pod oznaczeniem Model 42. Broń dysponuje pojedynczym spustem i kurkiem zewnętrznym z przestawną pozycją iglicy. W ten sposób łowca decyduje, z której lufy chce strzelić. Kalibry – jak w broni włoskiej, tzn. .22 LR/.410 lub .22 WMR/.410. Osada – tylko z tworzywa sztucznego. Niestety, o ile Double Badger Chiappy jeszcze jakoś wygląda, to nie da się tego samego powiedzieć o Savage. Wyjątkowo szpetna konstrukcja. Wzornictwo nie jest też mocną stroną nowej wersji sztucera Savage 25  czyli Walking Varminter Camo.

Podoba mi się natomiast najlżejsza propozycja tej firmy czyli repetier 11/111 Lightweight Hunter. Spiralnie skręcony zamek oraz przyzwoita osada z orzecha robią wrażenie.  No i oczywiście  masa, ledwie 2,5 kg w kalibrze .308 Winchester!

W tym roku Amerykanie pokazali nowe osady do sztucera Savage Axis. Damski kamuflaż MUDDY GIRL, z odcieniami różu jest raczej żenujący niż ciekawy.

Serbska Zastava promuje wyczynowy sztucer M07 Match, z ciężką lufą i regulowaną kolbą. Broń bazuje na zmodyfikowanym zamku Mausera 98. Estetykę psuje jednak gruba warstwa lakieru na osadzie i bardzo niska jakość orzecha. Część pokazanych egzemplarzy miała nawet łoża bukowe i brzozowe. Zastava jest kojarzona w tanimi repetierami, plasującymi się (jakościowo i cenowo) poniżej CZ 550.  M07 Match musiałby kosztować ponad 5 tys. złotych. Czy ktoś się skusi? Wątpię, bo za te pieniądze można kupić bardzo dobrego varminta.

Turcy w tym roku położyli silny nacisk na strzelby typu Slug. Nie ma wręcz firmy, która nie przedstawiła przynajmniej jednego nowego modelu. Moją uwagę zwróciły krótkie, niezwykle składne „slug guny” firmy Akkar, oferowane we wszystkich możliwych schematach. Mamy więc piękne nadlufki na dziki, z szynami montażowymi na kolimator, do tego dochodzą strzelby samopowtarzalne, w konfiguracjach wręcz trudnych do wyliczenia. Typowy Slug firmy Akkar ma poniżej metra długości i cylindryczną lufę długości 47 cm. Przypomnę, iż turecki standard to równo 61 cm czyli 24 cale. Jednak w wielu sytuacjach (zwłaszcza leśnych) strzelba Slug z dłuższą lufą po prostu się nie sprawdzi. Gdy w grę wchodzi dochodzenie niebezpiecznego postrzałka lub szukamy dobrej broni dla podkładacza warto przypomnieć sobie mądre rady płk Jeffa Coopera, zawarte w ponadczasowej koncepcji sztucera typu Scout. Uwagę przyciąga lekki model z niklowaną lufą i podświetlanymi przyrządami celowniczymi. Na kilku filmach można zobaczyć jak celnie strzela taka broń. Zwykła, tania turecka breneka  daje skupienia rzędu 7 cm/50 metrów. Na polowania zbiorowe jak znalazł.

Firma Derya pokazała bardzo dobrą strzelbę samopowtarzalną, przeznaczoną  na myśliwskie strzelnice. „Trapówka” z lufami długości 760 mm wyróżnia się niezwykłym wzornictwem – komora zamkowa ma krwisty, czerwony kolor. Wbrew temu co można byłoby pomyśleć całość wygląda bardzo atrakcyjnie. Częstym problemem śrutowej broni samopowtarzalnej są zacięcia przy nabojach z niską naważką śrutu – tutaj udało się osiągnąć pełną niezawodność nawet przy ładunku o masie 24 gramów. Test tysiąca strzałów nie dał ani żadnego zacięcia, mimo mieszania amunicji od różnych producentów. Żywotność półautomatu przekracza 75 tys. strzałów – to naprawdę dużo, zwłaszcza przy tak  niskiej cenie zakupu. Broń nadaje się nie tylko do trapu ale i do polowań polnych czy wodnych , o ile nasze kaczki „zaakceptują” tak niezwykły kamuflaż.

Firma Ata Arms pokazała nową serię  strzelb  – Promax.  Rozwiązanie o tej nazwie jest chronione patentem i dotyczy w zasadzie nie całej broni lecz specjalnie wykonanych luf. Dzięki nim pokrycie przy śrucie nr 6 jest wręcz doskonałe i przekracza 94 % (tarcza o średnicy 75 cm, na dystansie 35 m). Drugą nowością jest linia Venza, z kontrolowanym układem gazowym, zapewniającym bardzo wysoką pewność przeładowania. Strzelby Venza charakteryzują się miękkim, stabilnym odrzutem.

Wszystkie firmy z Turcji, które szczyciły się sprawnymi strzelbami z zamkiem inercyjnym w tym roku przedstawiły nowe modele, pracujące na „tańszej” zasadzie odprowadzania części gazów prochowych przez otwór w lufie. Pewność przeładowania „gazówek’ jest może  niższa, ale cena również. Mamy kryzys i nabywcy liczą dosłownie każdy grosz. Takie strzelby o nazwie Venator wprowadził m.in. Khan. Broń wygląda bardzo przyzwoicie i pewnie dobrze się sprzeda. Zwracają uwagę zwłaszcza długie „gesiary”, w pełnym maskowaniu Mossy Oak  Duck Blind oraz lekkie Slugi z lufami długości 61 cm. I choć rozum wskazuje na osady syntetyczne przy Slugach, nie da się ukryć, że klasyczne kolby orzechowe Khana wyglądają lepiej. Wiadomo, turecki orzech nie ma sobie równych. Khan pokazał w tym roku dwa nowe, bardzo ciekawe rodzaju kamuflażu. Mnie osobiście przypadł do gustu zwłaszcza Reaper Skull, zastosowany m.in. w strzelbie dwufunkcyjnej A – Tac Tactical DuoSys. Ten model strzelby taktycznej cieszy się dużym zainteresowaniem we Francji i USA, gdzie testowany jest przez wiele wydziałów policji. Powód jest prosty – większa pewność działania niż jakiegokolwiek półautomatu, bo w razie silnego zanieczyszczenia broni czy wad amunicji przełączamy tryb pracy na ręczny.  A  – Tac Tactical DuoSys jest pozbawiony wyrafinowanych mechanicznych przyrządów celowniczych. Do dyspozycji strzelca jest tylko muszka oraz płaska, górna powierzchnia komory zamkowej. Mimo to celuje się  świetnie, a broń działa jak szwajcarski zegarek. Nie jest co prawda wykonana tak dobrze jak Benelli M 3 Super 90  ale za to kosztuje znacznie mniej. Lufa strzelby ma długość 51 cm, magazyn tulejowy mieści 7 nabojów. Mimo podobnej budowy broń nie jest identyczna konstrukcyjnie z „benelką”. Osobiście od wielu lat używam M3 Super 90 i dodam, że proste kopiowanie czynności obsługowych nie do końca sprawdzi się w broni tureckiej. Warto więc dokładnie przeczytać instrukcję.

Drugi kamuflaż Khana określany jest mianem Reaper Z Red i powstał na gruncie najnowszych naukowych poglądów na sztukę maskowania. Zwierzyna widzi inaczej niż myśliwy. Barwy odbierane przez nas jako ostre dla dzika lub jelenia są tylko jednym z odcieni szarości. Mamy tutaj zachowaną strukturę kamuflażu fotorealistycznego, łamiącą duże jednolite powierzchnie  ale kolor jest tak dobrany, by sąsiad na stanowisku widział nas i przypadkowo nie postrzelił. Khan proponuje takie maskowanie w strzelbie A – Tac Force Venator ale jak ktoś sobie życzy także w innych modelach, za dopłatą.

Scolopax to ciekawa strzelba półautomatyczna tej samej firmy. Broń przygotowana jest  głównie do polowań leśnych, dysponuje więc lufą długości 61 cm i  stałym czokiem typu cylinder. Czym różni się Scolopax od Sluga na dziki? Otóż zamiast podświetlanej muszki i szczerbinki ma zwykłą, wentylowaną szynę. Dzięki krótszej lufie broń jest lżejsza, bardziej poręczna i składna. Brak zwężenia wylotowego nie przeszkadza, bo jak wiadomo większość strzałów w warunkach leśnych oddawana jest z dystansu bliższego od 25 metrów.  Scolopax przygotowany jest od razu w dwóch wariantach; z zamkiem inercyjnym (Kine Sys) i tańszym systemem gazowym (Venator). Jak klient sobie zażyczy, może nabyć broń z bardzo krótkim magazynem, tylko na dwa naboje. Scolopax kalibru 12/76 Magnum waży wtedy  zaledwie 2,8 kg

Jedna z firm tureckich przedstawiła niezwykłą strzelbę z systemie „pump action”. Niezwykłą w tym sensie, iż mamy w dyspozycji dwa magazynki nadlufowe, położone obok siebie. Każdy z nich mieści po 7 nabojów. Razem z komorą mamy więc 15 nabojów do dyspozycji. Strzelec wybiera opcję podawania amunicji. Można zasilać broń z obu magazynków naraz, naprzemiennie, ale co ważne – możliwa jest wcześniejsza selekcja amunicji. Jeden ruch przełącznikiem w prawo lub w lewo decyduje o tym, czy broń będzie strzelać śrutem czy brenekami. Patent zupełnie niegłupi. Podobnie funkcjonowała strzelba Neostead, tamta jednak była krótsza i przynajmniej trochę podobna do broni. Tu mamy rzecz na pograniczu gwiezdnych wojen, futurystyczną i w dodatku drogą. Wersja myśliwska od bojowej różni się tylko dłuższą lufą (standard to 470 mm, wersja hunter 660 mm) i innym wykończeniem zewnętrznym. Mamy więc leśny lub polny kamuflaż (fotorealistyczny) zamiast surowej czerni. Gdy broń zamawiają myśliwi, firma wprowadza ograniczniki  pojemności magazynka (np. 2 x 3, siódmy nabój w komorze).  Cóż,  dla potrzeb specsłużb, policji i agencji ochrony jak znalazł ale raczej nie dla naszych łowców. Nikt zdrowo myślący nie weźmie czegoś takiego do lasu. Dlaczego? Już sam widok UTS – 15 może  doprowadzić do zawału.  Zawsze można spotkać grzybiarza (lub choćby kolegę z koła łowieckiego) i nieszczęście gotowe.

Firma Innogun rozszerzyła ofertę o nowy, lekki  repetier o oznaczeniu Integral. Broń jest łatwo rozkładalna do transportu i po odpowiednim skonfigurowaniu zmieści się nawet w niewielkim plecaku. Przypomnę, iż Innogun produkuje już kniejówkę z „pompowym” przeładowaniem lufy gwintowanej. Wszystko jest w tej broni ciekawe prócz ceny, skalkulowanej niestety na niemiecką, a  nie polską kieszeń.

Merkel wystawił kolejne modyfikacje dwutaktowego sztucera Helix. Najlepiej wygląda odmiana Noblesse, z kanelowaną lufą i wysokiej klasy łożem z orzecha. Alpinist ma z kolej osadę syntetyczną, z regulowaną płynnie wysokością poduszki policzkowej. Na broni da się osadzić dwójnóg. Sporster zachwyca ergonomią – kolba dysponuje bowiem otworem na kciuk. Helix w wymienionych wersjach może być traktowany jako broń o podwyższonych parametrach skupienia. Zastosowano tutaj lufy średniej masy (średnica wylotu 17 mm, długość 560 mm), wyposażone w  mechaniczne przyrządy celownicze. Kalibry – od .222 Rem. do 9,3 x 62, z mocnymi 7 mm Rem. Mag.  i .300 Win. Mag. włącznie. Na specjalne życzenie klienta Merkel Helix może być sprzedawany z inną, varmintowską  lufą (19 mm średnicy u wylotu, długość do wyboru – 510; 560 lub 610 mm), zakończoną w opcji solidnym hamulcem wylotowym. Odmianę Alpinist można także nabyć w ciekawym, leśnym  kamuflażu.

Mossberg pokazał skróconego repetiera MVP (Mossberg Varmint Predator) w wersji Patrol, w kalibrach .223 Remington i .308 Winchester. Półciężka lufa ma długość zaledwie 413 mm i może być zakończona tłumikiem płomienia. Broń zasilana jest z magazynka pudełkowego, pasującego zresztą do wszystkich modeli opartych o schemat Armalite. Sztucer dysponuje syntetyczną osadą oraz szyną Picatinny, ułatwiającą montaż optyki. Piękna pani obsługująca niepozorne stoisko Mossberga stwierdziła z dumą, ze zamówienia na tę broń są tak duże, że nie ma nawet mowy, by w tym roku zaspokoić choćby część potrzeb rynku wewnętrznego. Wynika z tego, że pierwsze egzemplarze trafią do Europy może na wiosnę  2014 roku. Inną nowością od Mossberga jest semivarmint w kal. 223 Rem., z szybko wymienną kolbą w systemie Flex. Dzięki temu amerykański łowca może kupić zwykły, czterotaktowy  repetier i skonfigurować go z taktyczną kolbą o regulowanej długości.  Lufy do wyboru – 470 lub 508 mm. Wygląda to trochę dziwnie, ale jak wszystko od Mossberga sprzedaje się „na pniu”. Najlepiej jednak wygląda klasyczny repetier Thunder Ranch MVP, z oliwkową osadą Hogue OD Green.

Kryzys dopada wszystkich. Nawet w bogatej Ameryce najlepiej sprzedaje się tani sztucer ATR w uniwersalnym kalibrze .308 Winchester. To nic, że Model 4 x 4 jest o wiele bardziej estetyczny i składniejszy; decyduje tylko i wyłącznie cena.

Nowy śrutowy Slug od Mossberga czyli bok Maverick HS12 Thunder Ranch został obwieszony kilkoma szynami Picatinny oraz ładownicą na kolbie. Wygląda bardzo groźnie ale na dziki  to raczej nie działa. Ważne, iż dysponuje podświetlaną muszką oraz szczerbiną, do szybkiego celowania. Większość kolimatorów  jest dostosowana do szyny montażowej  szerokości 21 – 22 mm. Tutaj nie ma problemu, bo bok Mavericka ma właśnie taki, integralny półmontaż. Strzelba  pochodzi z Turcji i dla Mossberga robi ją firma Khan.

W tym roku dużo ciekawych pomp śrutowych wystawiła firma Josons z Libanu.

Kilka z nich to strzelby typu Slug, dobre do strzelań brenekami. W zalewie tanich „pump action” te akurat modele wyróżniają się stalowymi komorami zamkowymi. Żadnych lekkich stopów. Oczywiście, broń jest przez to cięższa ale przynajmniej nie trapią jej „duralowe dolegliwości”. Mamy pewność, iż w takiej strzelbie po tysiącu strzałów kulą nie zaczną wypadać kolki blokujące. Widziałem wielokrotnie  pęknięte zamki czy uszkodzone bloki komór. Jak ktoś potrzebuje „pump action” do intensywnej eksploatacji, np. prowadzenia szkoleń musi zainwestować w porządny wyrób. Stalowe komory zamkowe to standard także dla strzelb powtarzalnych z Filipin (Armscor). Ktoś może się żachnąć. Jak broń z Filipin może być dobra? Powiem więcej – jest bardzo dobra. Wystarczy wziąć ją do ręki, obejrzeć wykonanie podzespołów oraz sprawdzić pracę czółenka.

Wystrzegajmy się „ersatzu” w rodzaju pompek za kilkaset złotych. Taka broń, by sprzedawca na niej zarobił musi wyjść z fabryki po cenie poniżej stu dolarów. I nie ma możliwości by działała dobrze przez wiele lat. Jest to prostu zbyt tania, a więc wykonana z  materiałów niższej jakości. Ktoś powie – to w takim razie każda droższa strzelba będzie dobra, niejako już „z automatu”? Niestety, byłoby to zbyt proste. Nie chodzi tylko o nieuczciwość sprzedawców. Czasem importer popełnia zwykłe błędy,  generowane przez brak znajomości rynku producentów. Przykład – proszę bardzo. Chcemy kupić pompkę z Chin. Na naszym rynku są tylko modele Norinco za 1600 – 1800 zł.  Skąd ta cena? Wprost z kosmosu. Nie mam nic do chińskich producentów, więcej – sam używam paru modeli ich broni. Chodzi tylko i wyłącznie o to, że strzelby trafiają na nasz rynek przez niemieckie przedstawicielstwo, które jako pierwsze winduje cenę. Do tego dochodzi kolejna marża naszego sprzedawcy. A przecież najprostsza „pump action” kosztuje w Chinach niecałe sto dolarów. I taka strzelba  powinna kosztować u nas najwyżej 800 zł, a nie ponad dwa razy tyle.

Włoska Pietta wystawiła nowość – sztucer samopowtarzalny Kronos. Prezentuje się świetnie, tyle że to dopiero pierwszy etap projektowania. Broni nie można wziąć do ręki, ani zapytać o szczegóły techniczne. Stoi sobie więc sztucerek w gablocie, a myśliwi  chodzą dookoła i zerkają. Uzyskałem tylko tyle danych, że będzie produkowany od razu w sześciu kalibrach, od .223 Rem. do 9,3 x 62 włącznie. Na rynki trafi nie wcześniej niż w lipcu br. Obawiam się, że u nas pojawi się  dopiero w przyszłym roku. Ciekawym karabinkiem do strzeleckiej rekreacji jest PPS 50 kal. 22 LR, oferowany z magazynkami łukowymi lub bębnem o pojemności 50 nabojów. Jak ktoś chce mieć namiastkę „pepeszy” pod tani nabój bocznego zapłonu to Pietta jest właśnie dla niego. Ktoś kiedyś powiedział, że „nic tak nie cieszy jak seria z pepeszy”. Tutaj co prawda serii nie puścimy ale mamy zapewniony szybki ogień pojedynczy.

Włoska firma Arsenal Firearms powstała w 2009 roku. Minęło zaledwie kilka lat, a już mamy niezłą linię sztucerów powtarzalnych, z czterotaktowym zamkiem ślizgowo – obrotowym. Bardzo przyzwoite wrażenie robi zwłaszcza jeden model – Legend Arctic Camo SS. Wszystkie części metalowe wykonane są z dobrej stali nierdzewnej. Żadnego „erzatzu” w rodzaju  pokrywania twardym chromem czy niklowania. Do tego dochodzi syntetyczna osada w zimowym, bardzo atrakcyjnym kamuflażu. Wybór kalibrów jest wyjątkowo szeroki, od .222 Rem. do .338 Winchester Magnum. Do drodze mamy wszystkie znane europejskie kalibry, z 9,3 x 62 włącznie. Wnikliwy obserwator zauważy oczywiście, że zamki i komory zamkowe pochodzą z firmy Sabatti (Rover 600 i Rover 870). No i co z tego?  Pół świata bazuje na Mauserze 98 i wcale się tego nie wstydzi. Pod marką Arsenal produkowane są także doskonałe strzelby śrutowe Zanotti, wytwarzane przez najstarszy chyba ród rusznikarski na świecie.  Zanotti to tradycja sięgająca 1625 roku (!).

Jak już jesteśmy przy Sabattim, warto przypomnieć, iż ten właśnie producent oferuje świetne varminty, nie tylko pod nazwą Custom ale przede wszystkim Long Range i Tactical. Zwracają uwagę czarne, syntetyczne osady wysokiej klasy, z regulowaną baką. Broń tego typu kosztuje praktycznie tyle, co wyczynowe wersje Savage, a wygrywa z nimi (i to bezapelacyjnie !) kulturą pracy zamka. Sabatti pokazał też ciekawy kamuflaż łoża, w broni przygotowanej na polowania zbiorowe. Na pomarańczową powierzchnię kolby naniesione są ornamenty roślinne. Zwierz nie widzi tego koloru, człowiek tak. W tej sposób poprawiamy własne bezpieczeństwo podczas pędzeń, choć estetyka takiej osady jest dość wątpliwa.

Niemiecki Mauser pokazał nowy sztucer powtarzalny M 12. Sprawny czterotakt niskim z kątem otwarcia zamka (60 stopni), dwanaście popularnych kalibrów w ofercie.  Lufa długości 56 cm, z otwartymi przyrządami celowniczymi. Bardzo przyzwoita broń, choć droga. Osobiście do gustu przypadła mi wersja Extreme kal. 9,3 x 62, z ogumowaną osadą w oliwkowo zielonym kolorze.

Na IWA objawiła się nowa rosyjska firma ORSIS, prosto z Moskwy. Prócz broni precyzyjnej wysokiej klasy przedstawiła sztucery „hand made” za bagatela, 3,5 tys. euro. Repetiery Orsisu robią naprawdę świetne wrażenie, ale czy ktoś to kupi? Przywykliśmy, ze broń z Rosji ma być tania, a tu cena powyżej Blasera…

Bardzo dobre klasowo wyroby – w kategorii sztucerów precyzyjnych pokazała firma Sirarms z Włoch. Ich karabiny (modele SIR 40 – 24; SIR 40 – 26; SIR 40 – 30) dysponują  wspaniałym, taktycznym łożem z lotniczego duraluminium (7075 T6) oraz sprawnym, czterotaktowym zamkiem ślizgowo – obrotowym, z dwoma ryglami zaporowymi. Gdy ktoś woli nieco bardziej klasyczną osadę – pozostaje McMillan A 5. Wybór kalibrów jest szeroki – od .223 Rem. w górę, aż do .408 Cheytac czy .50 BMG. Do broni pasują magazynki wymienne firmy Accuracy International. Tak właśnie zaciera się granica między bronią wyczynową a myśliwską. Jak chcemy polować np. w Mongolii, gdzie nie da się podejść zwierza bliżej niż na 400 – 500 metrów nie ma innej opcji niż broń precyzyjna w mocnym, płaskotorowym kalibrze. Zwykły sztucer z lekką lufą sobie nie poradzi. Sirarms jest firmą nieco tańszą niż włoski BCM ale i tak nie kupimy żadnej broni za sumę niższą od 3 tys. euro.

Savage wypuścił swój flagowy karabin precyzyjny Model 110 BA (kalibry: .300 Win. Mag. i .338 Lapua Magnum) w wersji dla leworęcznych. Oznaczenie wersji: 110 BA (LH).

Firma Musgrave bardzo rzadko gości na europejskich targach. Tym razem się pojawiła. I bardzo dobrze, bo ich repetiery od dawna cieszą się doskonałą reputacją. Wszystkie bazują na systemie Mauser 98. Najlepsze wrażenie robi luksusowy model Exhibition. Potomkowie Burów wiedzą jak robić dobrą i celną broń.

Amerykański Thompson Center pokazał nowy model repetiera, o nazwie Dimension. Grzbiet kolby jest wygięty mocno do góry, zaś jej spód podcięty. Lufy są wymienne, czółka zamka i magazynki także. Podoba się także Venture Predator – zwłaszcza model w kamuflażu, zarówno letnim jak i zimowym.

Ruger przedstawił samopowtarzalnego Varminta kalibru 5,56 x 45, z ciężką nierdzewną lufa długości 508 mm. Nie widzę większych szans, by ta broń kiedykolwiek trafiła do Polski, obejmie ją pewnie całkowity zakaz importu.

Repetier Guide Gun to mocny skrócony sztucer z nierdzewki, z osadą z laminatów. Jak sama nazwa wskazuje to propozycja dla zawodowców, przewodników myśliwych polujących na niebezpieczną zwierzynę. Wskazuje to zresztą dobór kalibrów – od .300 RCM do .375 Ruger. Lufy mają tylko 508 mm długości i zakończone są hamulcem wylotowym. Świetna, choć droga broń.

Piękny Ruger Hawkeye Magnum Hunter  oferowany jest tylko w kalibrze .300 Win. Mag. Osada syntetyczna w kolorze khaki dobrze komponuje się z nierdzewną stalą lufy i komory. Odrzut ogranicza solidny kompensator. Broń ciekawa ale nie ma co liczyć, że w szybkim czasie dotrze do Polski. Znacznie łatwiej nabyć opisane sztucery Rugera w Niemczech, np w firmie Henke.

W kategorii broni bardzo drogiej moją szczególną uwagę zwróciły subtelne propozycje na Afrykę. Obie powstały oczywiście w Ferlach i skierowane są do miłośników polowań na „wielką piątkę”. Jeżeli chcielibyśmy uszczegółowić ofertę to raczej na „wielką trójkę” – słonie, nosorożce i bawoły.  Wystarczy spojrzeć na nabój kalibru .700 Nitro Express. Pocisk o masie 64,2 g osiąga prędkość początkowa powyżej 600 m/s. Energia kinetyczna w granicach 12.000 J, współczynnik TKO ponad 202.  Dla porównania – współczynnik Taylora dla pocisku .30 – 06 jest dziesięć razy niższy… Może się wręcz wydawać, że na naszej planecie nie ma już celów do których warto strzelać z broni tego kalibru. Tyranozaury dawno przecież wymarły… Mowa o ekspresie i sztucerze jednostrzałowym, z egzotycznym zamkiem uchylnym. Broń jest tak dostojnie piękna i równie dostojnie droga, że nie wyobrażam sobie jej użycia w trudnych warunkach polowań na Czarnym Lądzie. I tak jest w istocie. Pewnie na palcach jednej ręki można wyliczyć strzelców którzy polują z .700 N.E. Taką broń kupuje się tylko dla oglądania i nie łudźmy się, dla lokaty kapitału. Ponoć wartość sztucera czy ekspresu z Ferlach podwaja się co dwadzieścia pięć lat. Na pytanie, ile sztuk amunicji nabywają klienci wraz z bronią – odpowiedź była prosta – z reguły jedno, dwa opakowania. A pudełko nabojów w .700 N.E ma pojemność pięciu sztuk…

Nowy czeski sztucer K2 jest ponoć tak poszukiwany, że producent nie jest w stanie zaspokoić zapotrzebowania. Dlatego nie ma nadziei, że szybko się u nas pojawi. Broń w tym roku trafiła tylko do łowców z Australii, wyłącznie w kalibrach .222 i .223 Remington. W każdym razie sztucer jest o niebo lepszy od starego CZ 527, zwłaszcza pod względem kultury pracy zamka.

Inną propozycją z firmy PKP Zbrojovka Holice  jest zgrabny sztucer samopowtarzalny KSK, oparty o schemat sprawdzonego karabinka wojskowego Vz. 58. Broń zaopatrzono w wygodną osadę typu myśliwskiego, z długą, orzechową kolbą, pasującą nawet strzelcom wysokiego wzrostu. Wymieniono także mechanizm spustowy. Lufa w standardzie jest dość krótka – tylko 390 mm (inne długości w opcji). Kaliber – jaki sobie życzymy, pod warunkiem, iż będzie to 7,62 x 39.  Na lisy i sarny jak znalazł.

Ceska Zbrojovka wystawiła dobrze przyjęty model 557, w wersjach Lux i Sporter. Wybór kalibrów – od .243 Win. po 8 x 57 JS. Repetier z lufą długości 520 mm jest składniejszy od starej „cezetki” Model 550. Czterotaktowy zamek dysponuje krótkim ekstraktorem.

Jeżeli chodzi o nową amunicję, zwraca uwagę linia Hog Hammer firmy Remington. Czy rzeczywiście jest to „młot na dziki”? Bezsprzecznie, monolityczne pociski Barnes cechują się świetną penetracją (o 28 % większą od standardowych półpłaszczy) oraz pełnym zachowaniem masy w przeszkodzie. Deformacja części głowicowej jest oczywiście całkowicie kontrolowana.

Rozwija się linia nabojów Menaged – Recoil, cechujących się ograniczonym odrzutem, przy nieznacznie zmniejszonych parametrach energetycznych. Dzięki takiej amunicji posiadacz sztucera w solidnym kalibrze może bez problemów polować także na drobniejszą zwierzynę. Przy naboju Menaged – Recoil odrzut broni w kal. 30 – 06  jest porównywalny ze standardowym ładunkiem .243 Winchester. Mocny nabój 7 mm Remington Magnum można „wygasić” pod względem pchnięcia do poziomu zwykłego .308 Winchester. Ważne, iż nabojów serii Menaged – Recoil można używać przemiennie ze standardowymi, bo średnie punkty trafień są  bardzo zbliżone do klasycznego PSP Core – Lokt Remingtona.

Rosyjski Barnauł porozumiał się z amerykańską firmą Hornady. Mam nadzieję, iż dzięki temu Rosja ograniczy produkcję kul w stalowych płaszczach, mocno zdzierających lufy. Dzięki licencyjnym pociskom z USA cała linia Centaur (kalibry: .223 Rem., .243 Win.; .308 Win.; 7,62 x 39; 7,62 x 54R i .30 – 06) dysponuje już miękkimi płaszczami. A co ma z tego Hornady? Ano ma. Rosyjskie stalowe łuski, pokrywane zielonym lakierem, a także proch i spłonki są wykorzystywane przez Hornady do produkcji taniutkich nabojów, sygnowanych już amerykańską marką. Mamy kryzys i taka współpraca jest jak najbardziej na miejscu. Wielu strzelców nawet nie wie, że kupując produkty z USA używa de facto rosyjskiej amunicji. Wystarczy realnie spojrzeć na cenę. Mogą spać spokojnie – rosyjski czy nie rosyjski, byle miał miękki płaszcz i trafiał, reszta nie ma znaczenia.

Słowacka firma ZVS jest praktycznie  nieznana na naszym rynku. Trochę szkoda, bo produkuje zupełnie przyzwoitą amunicję do strzelb śrutowych. W dodatku naboje są mocno konkurencyjne cenowo. Wybór kalibrów jest praktycznie pełen (12; 16 i 20). Warto zwrócić uwagę na serię Activ, która kosztuje mniej od amunicji hiszpańskiej.  Naboje kulowe do luf gładkich oparte są na świetnym włoskim pocisku Gualandi.

W optyce nie pokazano zbyt wielu innowacji. Dlaczego? Wydaje się, iż te najważniejsze przedstawiono już wcześniej, na targach Shot Show w USA. Widać rynek amerykański jest najważniejszy. Chińczycy w każdym razie pobili wszystkie światowe rekordy jeżeli chodzi o zoomy. Mamy już dwunastokrotny zakres powiększeń w lunetach celowniczych, co oczywiście poprawia ich uniwersalność. Czy takie monstra przyjmą się na naszym rynku? Nie wiem. Mnie osobiście najbardziej spodobała się zwykła, chińska luneta do pędzeń (1 – 4 x 24), ale z polem widzenia przekraczającym 43 metry i  przepuszczalnością światła na poziomie 90 %. (na całym układzie optycznym !). Do tej pory takie parametry cechowały tylko pierwszą ligę. Zestaw luneta plus kolimator robią bardzo dobre wrażenie i kosztują o połowę mniej niż produkty z Japonii. Inne bardzo ciekawe lunety na zbiorówki to wersje 1 – 5 x 24 i 1 – 6 x 24.

Chińczycy zdołali już skopiować najlepszy dalmierz firmy Leica (z funkcjami balistycznymi) i teraz oferują go myśliwym. Dotyczy to także małego modułu elektronicznego na celownik optyczny, przydatnego tym wszystkim którzy polują w górach i na rozległych równinach. Stacja połączona z komputerem mierzy siłę wiatru, kąt strzelania, ciśnienie i wilgotność powietrza. Wszystko razem jest pośrednio podawane na celownik i … powinniśmy trafić, o ile dobrze wprowadziliśmy dane początkowe – kaliber, typ, masę pocisku /współczynnik balistyczny/ oraz jego prędkość początkową. Coś, co początkowo owiane było mgiełką tajemnicy i służyło tylko snajperom trafia teraz w ręce myśliwych. Cóż, mam nadzieję, że to oprzyrządowanie nie wpadnie w łapy zwykłych głupców, a takich przecież nie brakuje. Do tej pory największą barierą była cena, teraz… strach pomyśleć.

Delta Optical modernizuje celownik serii Titanium, o parametrach 4,5 – 30 x 50. Poprawiono już pole widzenia. Latem br. na rynek ma trafić nowa wersja, z lepszym kontrastem obrazu.

Amerykański Sightron pokazał bardzo obiecujący celownik optyczny o parametrach 2,5 – 17,5 x 56. Nie ma go jeszcze w katalogach firmy. Do wyboru jest kilka dobrych siatek celowniczych, w tym balistyczne, dla varminterów. Optyka dysponuje oczywiście podświetleniem znaku i pochodzi z Japonii.

Schmidt & Bender proponuje bardzo zwarty model lunety, o parametrach 5 – 20 x 50. Długość to zaledwie 299 mm. Tubus ma średnicę 34 mm, siatka na razie jest lokowana w pierwszym planie. Inne nowości tej samej firmy to seria Stratos (1,1 – 5 x 24; 1,5 – 8 x 42 oraz 2,5 – 13 x 56), z nowym mechanizmem podświetlenia znaku.

Weaver  zmienił charakterystyki lunet japońskiej serii Grand Slam. Mamy więc nowe modele, m.in. o parametrach 3 – 12 x 50. Przepuszczalność światła na poziomie 94 % oraz mocny, sprawdzony system kontroli nastaw (MICRO – TRAC) są standardem dla Weavera, ale do tej pory wiązano je z droższymi seriami Super Slam i Tactical. Tutaj cena jest znacznie niższa. Gdzie więc jest pies pogrzebany? Nikt nie rozdaje prezentów za darmo. Dostajemy świetne szkła, ale nie ma podświetlenia znaku. Dodatkowo, tubus jest tylko calowy.  Mimo wszystko, piątka za kapitalne wzornictwo, jasność i dobre siatki celownicze (EB – X i Varmint EB – X). Wydaje się, iż Grand Slam zapewnia najlepszy stosunek jakości do ceny, w całej ofercie Weavera.

Vixen pokazał lunetę dla lisiarzy i strzelców sportowych, o parametrach 6 – 24 x 58. Model jest bardzo jasny w nocy,  co rzadko cechuje celowniki o tak dużych powiększeniach. Jakość obrazu pozytywnie zaskakuje. Nie polecam jednak w tej optyce siatki typu MilDot, jest po prostu za gruba. Za to świetnie celuje się z cienkiego, podświetlanego Plexa. Moim zdaniem, jest to najlepsza luneta tej firmy, na drugim miejscu lokuje się wzór do pędzeń (1 – 6 x 24). Dobre wrażenie robi także seria lornetek New Foresta (głównie 8 x 56 DCF  i 10 x 56 DCF).

Dedal pokazał nowy celownik do pędzeń, o parametrach 1 – 7 x 24, oczywiście z podświetleniem znaku. Odporność na odrzut – do kalibru .375 H & H Magnum włącznie. Jak ktoś wątpi w jakość wyrobów z Rosji nie popatrzy przez tę lunetę.  Niestety, nie jest to wyrób tani.

NightForce pokazał od razu kilka nowych propozycji dla strzelców wyczynowych. Na uwagę zasługują zwłaszcza celowniki ATACR i B.E.A.S.T., oba o parametrach 5 – 25 x 56. B.E.A.S.T. (skrót od Best Example of Advanced Scope Technology) dysponuje korpusem o średnicy 34 mm. Optyka charakteryzuje się bardzo wysoką przepuszczalnością światła i w tej kategorii nie ustępuje topowym wyrobom światowej I ligi. Niestety, B.E.A.S.T. jest pieruńsko drogi, droższy nawet od wyrobów firmy March.

Ci, co strzelają na dystanse powyżej 1000 metrów oraz zapaleni benchresterzy winni skierować swoją uwagę na model Competition 15 – 55 x 52. Firma pokazała też nowe, dobre siatki celownicze MIL – R, FC – 36, IHR, CTR – 1 oraz DDR. Dwie ostatnie przewidziane są na razie  tylko do celownika 15 – 55 x 52.

Fujinon pokazał nową lornetkę ze stabilizacją obrazu. Można obserwować zwierzynę podczas jazdy samochodem, nawet jak w naszym terenowcu strasznie buja. Japońska jakość oczywiście robi wrażenie. Przyda się zwłaszcza tym, którzy dojeżdżają do łowiska wyrobami firmy Suzuki (Samuraj i Jimny).

Każdy pobyt w Norymberdze kończę z wyraźnym odczuciem niedosytu. I choć każde stoisko z bronią odwiedziłem po parę razy mam prawie pewność, że coś mi umknęło, czegoś nie dostrzegłem. Jest na to oczywiście sposób – przedłużenie targów o dwa dni. Czy jednak jest to rozwiązanie? Dla mnie tak, ale nie dla wystawców. Już pod koniec niedzieli widać, jak bardzo męczące są handlowe negocjacje. Część sprzedawców pracowała chyba po nocach, bo trudy biznesowych rozmów można było dostrzec na twarzach. Wielu wręcz przysypiało, inni pakowali swoje produkty na dobę przed końcem.

Marek Czerwiński

 
4 komentarze

Dodano przez dnia 7 sierpnia 2014 w Targi i wystawy

 

Tags: , , , , , , , , , ,

4 responses to “Myśliwska IWA 2013

Skomentuj ~Edward Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *